W sierpniu opisywaliśmy sytuację naszego Czytelnika, który postanowił kupić Teslę Model 3 do Polski jako osoba fizyczna bez udziału pośrednika. Zdecydował się zrobić to jako osoba fizyczna, co oznacza, że musiał zapłacić dwa razy VAT. Oto druga część jego perypetii.

Poniższy tekst w całości pochodzi od Czytelnika i podlegał tylko minimalnej redakcji oraz dodaniu śródtytułów. Dla wygody innych Czytelników nie stosowaliśmy kursywy. Część pierwszą można znaleźć tutaj:

> Jestem Polakiem. Zdecydowałem się na zakup Tesli Model 3 z Niemiec na własną rękę [Czytelnik]

Tesla 3 z Niemiec bez pośrednika

Czy ja jestem pierwszą osobą na świecie, która to robi?!

Po kilku dniach od zamówienia zadzwoniła do mnie osoba z niemieckiej Tesli i pyta, czy jestem świadomy tego, że skoro chcę rejestrować samochód w Polsce, to muszę zapłacić podatek VAT w Polsce. Jestem tego świadomy, jednak żyję w przeświadczeniu, że po zapłaceniu podatku w Polsce przedstawię niemieckiej Tesli pismo, na podstawie którego uzyskam zwrot VAT zapłaconego w Niemczech.

Akurat! Tesla zapłaconego podatku nie zwraca.

> Właśnie wracam z serwisu Tesli w Berlinie. Jadę z podkulonym ogonem i żalem w sercu [Czytelnik Bartek, akt.]

Zwracam im uwagę, że jest to niezgodne z unijnymi przepisami. Słyszę ponownie, że Tesla nie zwraca zapłaconego podatku. Stwierdzam, że „to ja sie jeszcze zastanowię” i na tym kończy się rozmowa, a tymczasem zaczynam zgłębiać przepisy unijne na temat wewnątrzwspólnotowego nabycia nowego środka transportu.

Holenderska Tesla sugeruje wycofanie zamówienia

Znów mija parę dni, dzwoni pani z holenderskiego oddziału Tesli. Pyta, czy wiem, że muszę zapłacić VAT w Polsce. Informuję, że wiem i mam nadzieję, że niemiecki oddział Tesli zwróci zapłacony podatek, po przedstawieniu np. potwierdzenia z polskiego Urzędu Skarbowego.

Pani uprzejmie informuje, że z tym może być problem, ale Tesla pracuje nad tym, aby zwracać VAT w takich przypadkach. Tymczasem sugeruje mi, abym wycofał zamówienie.

Co też z ciężkim sercem uczyniłem.

Kilka dni później Udałem się na tygodniowe wakacje, po powrocie z których wybrałem się na branżową imprezę do Oslo, gdzie elektryków zatrzęsienie.

Droga wiodła przez Berlin. Niedaleko lotniska, z którego udawałem się do Norwegii znajduje się salon i serwis Tesli. Podszedłem i zapytałem, czy jako niedoszły klient mogę odbyć jazdę testową. Oczywiście, jazda jest możliwa, należy jedynie podpisać oświadczenie, że ewentualne powstałe szkody pokrywam z własnej kieszeni do kwoty 2000 euro.

Padło pytanie, dlaczego jestem niedoszłym klientem. Odparłem, że musiałem wycofać zamówienie z uwagi na brak zwrotu niemieckiego VAT po zapłacie podatku w Polsce. Na co słyszę „Ale przecież my zwracamy podatek, jakoś tak od tygodnia i byłbyś pierwszym klientem obsłużonym w ten sposób (!). Procedura wzrotu VAT jeszcze się dociera i nie wiemy jeszcze jak to ma dokładnie wyglądać”.

Szczegóły procedury po paru dniach, o dziwo, dostałem na maila.

Spokojna jazda testowa i drugie zamówienie

Jazda testowa odbyła się na dystansie około 7 kilometrów, lewa noga dziwnie szukała sprzęgła, podobnie jak prawa ręka wajchy skrzyni biegów. Podobno zachowują się tak wszyscy, którzy nie jeżdżą co dziennie samochodami z automatyczną skrzynią. Pan na siedzeniu pasażera miał powody do śmiechu.

Jazda odbyła się w spokojnym tempie, bez szaleństw, pamiętałem o tych 2 000 euro… Poprosiłem nawet o wyjechanie z parkingu, bo auto stało między dwiema innymi Teslami. Obawiałem się, że spowoduję jakieś zniszczenia.

Po wojażach złożyłem od nowa zamówienie, konfiguracja taka sama jak poprzednio, za wyjątkiem lakieru. Tym razem wybrałem Silver Midnight, bo właśnie ten kolor miał samochód, którym jeździłem podczas testu – spodobał mi się.

Ponownie trzeba było wypełnić formularz z pięcioma pytaniami: adres dostawy, forma płatności, zwrot używanego samochodu, dane właściciela (skan obu stron dowodu i adres zamieszania), numer ubezpieczenia. Adres dostawy jest, zdaje się, wypełniany automatycznie, bo chociaż pozostawiłem puste pola,  następnego dnia widniał tam adres punktu odbioru pod Berlinem.

Niech będzie.

Informacji o ubezpieczeniu i skanów nie wypełniłem, bo nie wiedziałem w jaki sposób wypełnić dane o ubezpieczeniu (prawdopodobnie trzeba podać numer polisy), a dane osobowe to RODO i zagadka: po co im tak szczegółowe informacje na mój temat?

System nie akceptuje polskich adresów

Z pytaniem, jak uzupełnić formularze udałem się jeszcze raz do Berlina, tym razem pana z jazdy próbnej spotkałem w innym salonie. Zeskanował obie strony mojego dowodu i próbowaliśmy uzupełnić informacje dotyczące zameldowania. Okazało się, że polskie adresy nie są akceptowane przez system.

Po około półgodzinnym oczekiwaniu na połączenie z helpdeskiem podjęto decyzję, że adresem będzie adres centrum dostaw, a w adnotacjach zostanie zapisany adres właściwy.

> Jeżdżę Audi A7, testowałem Tesla Model 3 i… jeszcze trochę poczekam [Czytelnik lotnik1976, część 2/2]

Po mile spędzonych dwóch godzinach opuściłem salon, udałem się do budki, gdzie wyrabia się tablice rejestracyjne, aby zapoznać się z procedurą rejestrowania auta na tablicach pięciodniowych. Potrzebowałem ich, żeby na kołach wrócić Teslą z Niemiec do Polski.

Po trzech tygodniach: „Samochód już do Pana płynie”

Minęły ze trzy tygodnie. Zadzwoniła pani z Holandii, że samochód jest na samochodowcu pod panamską banderą, podała jego nazwę i zaczęło się śledzenie za pomocą strony marinetraffic.com. Zostałem poinformowany, że cała kwota musi zostać zapłacona na tydzień przed dostawą.

Tuż przed wydaniem auta zostanie wysłana przesyłka zawierająca homologację i tzw. duży brief. Osoby zameldowane w Niemczech dostają przesyłkę na adres zapisany w systemie, rejestrują pojazd i zjawiają się z tablicami w centrum dostaw. W moim przypadku przesyłka zostanie dostarczona na miejsce odbioru samochodu i dopiero wtedy będę mógł zarejestrować auto.

> BMW i3 (używane) z Niemiec, czyli moja droga do elektromobilności – część 2/2 [Czytelnik Tomek]

Dzień przed odbiorem dostałem informację z Tesli o tym, że przesyłka z dokumentami ruszyła z Hamburga. Nie było podanego adresu docelowego, więc pozostała niepewność czy się nie rozminę ja i dokumenty mojego za kilka godzin auta. Na szczęście z czasem stało się jasne, że przesyłka zmierza do Berlina.

Podobnie jak autokar, w którym się znajdowałem.

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 11 głosów Średnia: 4.6]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy: