Ile samochód elektryczny przejeżdża na baterii? Powszechnie uważa się, że jest to 100-150 kilometrów, a 200 kilometrów na jednym ładowaniu jest już odległością całkowicie nieosiągalną. I faktycznie, starsze wersje Nissana Leafa lokują się mniej więcej w tym przedziale, jednak nowoczesne auta z tego samego segmentu zostawiły go daleko z tyłu. Oto ranking zasięgów samochodów elektrycznych segmentu C i J (crossovery zbliżone wielkością do segmentu C).
Samochody o największych zasięgach na jednym ładowaniu [sierpień 2018]
Spis treści
Ranking uwzględnia modele, które są już dostępne, bez oglądania się na prototypy (Byton), auta dostępne w dużych partiach na zamówienie (BYD) i obietnice producentów (Nissan Leaf e-Plus 60 kWh). Wszystkie podawane zasięgi to zasięgi realne, obliczone według procedury EPA. Jeśli dla danego auta nie ma jeszcze wyniku EPA, podawaliśmy dane przybliżone, deklarowane przez producenta.
> Samochód elektryczny i podróż z dziećmi, czyli Renault Zoe przez Polskę [WRAŻENIA, test zasięgu]
Należy pamiętać, że zasięgi obliczone zgodnie z europejską procedurą WLTP będą o około 20-30 procent wyższe. O ile EPA lepiej odpowiada normalnej jeździe w trybie mieszanym, o tyle WLTP dość dobrze pasuje do zasięgów samochodów elektrycznych użytkowanych przede wszystkim w mieście, gdzie szybkości jazdy są niższe. Stąd różnice.
Redakcja www.elektrowoz.pl podaje zasięgi EPA jako bliższe prawdzie i przynoszące mniej rozczarowań w normalnej eksploatacji.
5. Nissan Leaf (2018) 40 kWh = 243 km
Cena: od 149 tysięcy złotych
Zeszłoroczny debiutant dziś z trudem utrzymuje miejsce w rankingu. Realne 243 kilometry zasięgu na jednym ładowaniu sprawiają, że auto jest chętnie kupowane – i to mimo problemów z szybkim ładowaniem. Gwoli sprawiedliwości należy jednak dodać, że Nissan Leaf byłby pierwszy w rankingu, gdybyśmy uwzględnili auta dostępne od ręki.
Wszystkie pozostałe auta można bowiem zdobyć w wybranych krajach lub po oczekiwaniu wynoszącym 1-2 lata.
4. Hyundai Kona Electric (2018) 39,2 kWh = 250 km
Cena: od 140 tysięcy złotych?
Hyundai Kona Electric 39,2 kWh to wariant małego crossovera Hyundaia z mniejszą baterią. Auto przez pewien czas można było zamawiać w Norwegii, ale liczba potencjalnie dostępnych egzemplarzy błyskawicznie się wyczerpała. W bieżącym roku do Polski może trafić raptem kilka sztuk auta.
3. Kia Niro EV (2018) 64 kWh = 380 km
Cena: od 180 tysięcy złotych?
Elektryczna Kia Niro EV wykorzystuje zespół napędowy Hyundaia Kona Electric. Auto jest nieco większe niż Kona, dlatego powinno spodobać się 4-5-osobowym rodzinom, które potrzebują samochodu elektrycznego zarówno do miasta, jak i na wakacyjne wyjazdy. Spory bagażnik, duży zasięg i szybkie ładowanie z użyciem CCS Combo 2 sprawiają, że Niro EV jest autem bliskim ideałowi.
Kia Niro EV ma trafić do polskich salonów pod koniec bieżącego roku.
2. Chevrolet Bolt / Opel Ampera-e (2018) = 383 km
Cena: około 110-120 tysięcy złotych na rynku wtórnym za model używany
Opel Ampera-e mógłby być podstawowym wyborem Europejczyków, gdyby… był dostępny. W wielu krajach na sprzedaż oferowano kilkadziesiąt egzemplarzy auta. Tam, gdzie popyt był wyższy, okazywało się, że udawało się zaspokoić potrzeby maksymalnie kilkuset klientów.
Wiadomo już, że los Ampery-e jest przesądzony – auto zostanie uśmiercone, gdy tylko Opel (czytaj: Grupa PSA) będzie miał własne samochody elektryczne w segmencie C. Bolt natomiast ma się nieźle w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, a ostatnio także w Korei Południowej i Arabii Saudyjskiej. Nie jest może produkowany w oszałamiającej liczbie egzemplarzy, ale nie zanosi się na wycofanie go z produkcji. Oficjalnie jednak w Europie go nie ma.
> Oto chyba pierwszy Chevrolet Bolt w Polsce i wrażenia jego właściciela
Obydwa auta, choć kuszące, stanowią więc w Polsce ryzykowny zakup. W przypadku jakiejkolwiek akcji serwisowej – patrz: Chevrolet Bolt ma problemy z baterią, na razie kilka doniesień. GM potwierdza – właściciel Ampery-e będzie zmuszony do odwiedzin w niemieckim warsztacie, a właściciel Bolta musi zaufać lokalnym „magikom”.
1. Hyundai Kona Electric (2018) 64 kWh = 402 km
Cena: od 180 tysięcy złotych?
Koreański Hyundai – do którego należy również marka Kia – ma wszelkie predyspozycje, żeby podbić europejski rynek samochodów elektrycznych w segmencie C. Zespół napędowy Hyundaia Kona Electric sparowany z baterią 64 kWh dziś napędza Konę Electric i Niro EV, a lada chwila może trafić również do Soul EV i Stonic.
Hyundai Kona Electric 64 kWh wydaje się autem idealnym: 400 kilometrów realnego zasięgu w trybie mieszanym (EPA) i 470-480 kilometrów w mieście (WLTP) to osiągi, które sprawiają, że większość właścicieli będzie ładować auto najwyżej 2-3 razy w miesiącu. Bagażnik trudno określić mianem przepastnego, ale coś za coś: większa (i cięższa) Niro EV z większym bagażnikiem ma nieco mniejszy zasięg.
Elektryczny Hyundai Kona ma tylko dwie wady: jeśli trafi do Polski w 2018 roku, to będzie to raptem kilka-kilkanaście egzemplarzy – trzeba więc będzie na niego zapolować. Nieco onieśmielająca może być też cena auta – na podstawie zachodnich rynków szacujemy ją na około 180 tysięcy złotych.
Jeśli jednak kogoś stać, wybór Kony Electric będzie strzałem w dziesiątkę. I to co najmniej przez najbliższy rok.
|REKLAMA|
|/REKLAMA|