Nasza Czytelniczka, Pani Agnieszka, mieszka w Belgii. Z punktu widzenia możliwości wyboru samochodu elektrycznego, to kraina mlekiem i miodem płynąca: zarabia się w euro, a z salonu można z miejsca wyjechać Hyundaiem Kona Electric. Pani Agnieszka miała jednak twardy orzech do zgryzienia, bo w zasięgu ręki były też e-Niro oraz Tesla Model 3. Co wybrała? Poczytajcie.

Poniższy opis jest autorstwa Pani Agnieszki. Nie stosowaliśmy jednak kursywy dla wygody Czytelników.

Tesla Model 3 kontra Kia e-Niro 64 kWh kontra Hyundai Kona Electric 64 kWh

Zacznijmy od wstępu dla lepszego zrozumienia. Moja miłość do Tesli zaczęła się z dniem oficjalnego przedstawienia Tesli 3. Później było czekanie i obserwowanie. Innych marek też. Pojawił się Nissan Leaf 2. Wiedziałam, że ze względu na zasięg (243 km realnie – przyp. red. www.elektrowoz.pl), ten samochód absolutnie do niczego się nie nadaje – ale cóż.

Zaczęło się od Nissana Leafa II

To był mój pierwszy raz. Pan sprzedawca okazał się nienachalny, stanowił tło do auta. Było… WOW!

Zalety:

  • kamery 360°,
  • fajny wygląd (mój typ!),
  • cena – OK.

Wada:

  • zasięg.

Kia e-Niro? Za duża

Po jeździe próbnej postanowiłam poczekać na wersję z większą baterią. Potem znowu czekanie. Aż do grudnia 2018, gdy Kia zaprosiła mnie na test e-Niro. Zaskoczyli mnie! Po tygodniu od zaproszenia z Kii Tesla wysyła wiadomość, że mogę kupić Teslę 3 i cieszyć się nią już od marca 2019! To był szok, przecież nie miałam rezerwacji!

Na rynku wreszcie zaczęło się coś dziać!

> Tesla Model Y: cena około 10 procent wyższa niż w Modelu 3, zasięg mniejszy, PREMIERA 14 marca 2019!

Z radością poszłam na jazdę próbną e-Niro. Niestety, auto absolutnie nie w moim stylu, wielka kolubryna. Sprzedawca okazał się typowym Włochem, co udaje, że wszystko wie, a wiedział g…uzik. Właściwości jezdne? Hmm, z rozrzewnieniem wspominałam Leafa. Ale było OK.

Ocenę auta obniżyłam przez sprzedawcę:

Zalety:

  • auto do wszystkiego, pojemne,
  • cena – duże OK,
  • jazda poprawna, ale bez szału.

Wady:

  • za duże, nie podoba mi się, ciężko manewrować,
  • dostępność za 8 miesięcy.

Hyundai Kona Electric

Po jeździe próbnej e-Niro poszłam prosto do salonu Hyundaia. Pytanie: „Kiedy można umówić się na jazdę próbną elektryczną Koną?” Przy odpowiedzi zdębiałam: „A jaka pojemność silnika?” Serio?! Wiem, jestem blondynką, ale bez przesady!

Znalazłam inny salon:

– Czy wiedzą Państwo coś o elektrycznej Konie?
– Tak, tam stoi, od jutra może należeć do Pani.

Szczęka w dół, ekscytacja w górę. Hyundai biały, cudeńko. Środek jasnoszary, więc moje gusta estetyczne zaspokojone. Choć samochód nie do końca jest w moim stylu (jak e-Niro), bardzo mi się spodobało. Zawładnęło mną i moją chęcią posiadania – ot, taka trochę większa biżuteria.

Rudą Konę dostałam na cały dzień do przetestowania. I to jest najlepsza rzecz z punktu widzenia marketingu samochodów elektrycznych! Co prawda pan sprzedawca dawał mi kluczyk z wyraźną obawą w oczach – ale dał. Wszystko było pięknie do momentu, gdy niepewnie przejechałam z zaplecza salonu przed główne wejście. Bo musiałam przeładować bagaże.

Widzę zaciekawione twarze panów z salonu, wsiadam i ruszam. To znaczy: ruszam w myślach, bo Ruda stoi dalej. Naciskam tam, gdzie kazali, a ta dalej stoi. Zerkam na panów, na ich twarzach widzę rozbawienie. Z uszu zaczyna mi parować, „Ożesz ty, krowo ruda!” i… cud. Udało się. Ruszyłam. Zwaliłam na moją blondynkowość, ale niesmak pozostał.

W trasie auto rewelacyjne. Przez nieuwagę rozpędziłam się do 166 km/h, absolutnie nie wiem, kiedy to się stało! W drodze powrotnej jeszcze lepiej, 176 km/h – ja już wiedziałam, jak do tego doszło. Mam jednak nadzieję, że policji to umknęło.

Zalety:

  • ładne, nienarzucające się bogactwem auto,
  • eleganckie,
  • samochód do wszystkiego: do podjechania na zakupy, na spotkanie, żeby zabrać syna z treningu (czasem trzeba po drodze z dołami, bez asfaltu),
  • pozwala na zamocowanie haka rowerowego,
  • cena OK, cena ubezpieczenia – bardzo OK!,
  • pomocny i fachowy serwis: można z nimi pogadać i konkretnie i znają się na rzeczy,
  • auto dostępne niemal od ręki, to bardzo działa na wyobraźnię.

Wady:

  • brak czujników parkowania z przodu, co dla mnie jest przegięciem w samochodzie za 46 tysięcy euro,
  • niezbyt przyjazne oprogramowanie, oczekiwałam więcej,
  • auto w moim odczuciu bardzo wrażliwe na podmuchy wiatru,
  • system wspomagania kierowcy w droższej wersji. Czyli robi się cena Tesli, a stosunek możliwości do ceny to jednak nie Tesla.

Mimo zauważonych niedociągnięć samochód oddaję z żalem.

Tesla Model 3

Gdy Tesla zaprosiła mnie na jazdę próbną, marzenia o samochodzie kalifornijskiego producenta powróciły. A tymczasem sprzedawca Tesli to znowu typowy Włoch: coś wiedział, jednak nic do końca. Dobrze, że przynajmniej był przystojny…

Przy Modelu 3 nie było efektu WOW, bo zetknęłam się z autem już wcześniej (wtedy był). Jeśli chodzi o jazdę, to wiadomo: przy ustawieniu SPORT przyspieszenie wywołuje piszczenie kobiet. Ale coś było nie tak, przez całą drogę nie mogłam się przez TO skupić.

Zrozumiałam w drodze powrotnej: fotele ze skóry roślinnej (naprawdę?!?!). Przy 20 stopniach było mi gorąco w fotelu mimo klimy.

> Najtańsza Tesla Model 3 za 35 tysięcy dolarów trafia na rynek

Zalety:

  • środek OK, minimalizm, uwielbiam to,
  • większy zasięg niż w Konie Electric,
  • software’wo i technologicznie wymiata,
  • sportowy wygląd, elegancja – klasa!,
  • zakładam, że Tesla będzie lepiej trzymać wartość po 5 latach,
  • testy bezpieczeństwa na medal plus łatwość jazdy w ciasnych uliczkach.

Wady (tak, Tesla Model 3 ma wady):

  • rzuca się w oczy mimo 12 tysięcy euro różnicy w stosunku do Kony; Tesla zwraca uwagę: „posiadacz musi być bardzo bogaty, chodźmy go okraść” – to wzbudziło mój wewnętrzny strach,
  • fotel… no, mój słodki Jezu. Mam problem z zatokami, z klimatyzacją przesadzać nie mogę, więc do klienta pojadę z koszulą przyklejoną do pleców!,
  • kontakt z serwisem = masakra,
  • cena: 980 euro za otwarcie dossier? Bez jaj! Za to ubezpieczenie w cenie Kony,
  • nie można zamówić haka,
  • niski prześwit, po drogach z dużymi wybojami nie pojeździ.

Wyjechałam z mieszanymi uczuciami. Stwierdziłam też wtedy, że rola sprzedawcy jest ogromna: kobieta też człowiek, potrzebuje partnera do rozmowy. Poza tym płeć piękna nie siedzi już tylko w garach, może się trochę orientować w temacie. I nie musi pytać o zgodę swojego faceta, żeby kupić samochód (takie stwierdzenie padło w Hyundaiu…). I idzie często z zamiarem, że ktoś upewni ją w decyzji.

Poprzednie auto sprzedała mi kobieta. Migiem. Nigdy nie żałowałam.

Wybrało się: Tesla Model 3

Wracając do Tesli: byłam rozczarowana, wszystko przez ten fotel. A przecież Tesla to moje marzenie od tylu lat. Postanowiłam rzucić z dziećmi monetą: trzy na trzy (!) rzuty wyszła Tesla. Los tak chciał, decyzja podjęta. Uff.

Następnego dnia poprosiłam o wystawienie mi zamówienia Kony Electric do podpisania. Odbiór za 15 dni po montażu haka i czujników z przodu (ha, jednak się da!). Wygrał rozum, a wieczorem… zapłaciłam zaliczkę za Teslę 3.

Bo życie jest jedno, a marzenia trzeba spełniać – choćby zaciskając pasa. Dlatego finalnie postawiłam na Model 3 i zrezygnowałam z Kony Electric (=nie podpisałam zamówienia):

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 3 głosów Średnia: 4.7]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować reklamy poniżej: