W maju 2019 roku udostępniona została aktualizacja 2019.16.x, po której pojedyncze egzemplarze Tesli Model S 85 straciły sporo zasięgu na baterii. Właściciel jednego z takich samochodów uznał, że to niedopuszczalne – i postanowił wytoczyć Tesli proces.
Tesla: „To normalna degradacja”. Właściciel: „Aha. To do zobaczenia w sądzie”
Temat opisywaliśmy w czerwcu 2019 roku. David Rasmussen zauważył, że po zainstalowaniu aktualizacji w ciągu pięciu tygodni jego zasięg spadł o ponad 12 procent: z 397,5 do 349 kilometrów. W serwisie Tesli powiedziano mu, że to „normalna degradacja baterii”.
> Gwałtowny spadek zasięgu Tesli Model S 85 po aktualizacji 2019.16.2 [Electrek]
Portal Electrek dowiedział się, że aktualizacja „chroni baterię i wydłuża jej żywotność”. Nieoficjalnie mówi się także, że aktualizacja może mieć jakiś związek z samozapłonem Tesli na parkingu w Szanghaju, a utrata zasięgu (pojemności) to efekt zarezerwowania większej liczby ogniw na bufor, który nie jest dostępny bezpośrednio dla użytkownika.
Właściciel Tesli, która utraciła ponad 12 procent zasięgu, uznał, że nie godzi się z taką stratą. Wytoczył właśnie proces producentowi. Skarży się, że firma Elona Muska obniżyła moc ładowania samochodu, nie pozwala na wymianę baterii na gwarancji i zaprzecza, jakoby aktualizacja była związana z pożarami Tesli na świecie – ale prawdopodobnie wie o jakimś niebezpieczeństwie.
Tesla się broni twierdząc, że spadek zasięgu dotyczy niewielkiej liczby aut i jest mały (źródło). Informuje, że trwają prace nad tym, by zmniejszyć dotkliwość utraty zasięgu – oraz że od minionego tygodnia udostępniana jest aktualizacja oprogramowania, która rozwiązuje problem. Łatwo się domyślić, że może chodzić o aktualizację 2019.28.2, która w starszych Modelach S przyniosła stosunkowo niewielkie zmiany: