Jak informuje TVN24, prokuratura zna już przyczynę pożaru bloku na ulicy Górczewskiej. Choć wiele mediów od początku twierdziło, że ogień zaczął się od zaparkowanego tam samochodu elektrycznego lub elektrycznej hulajnogi, śledczy doszli do wniosku, że zawiniła instalacja elektryczna budynku.

To nie elektryk pozbawił ludzi dachu nad głową

Pożar przy ulicy Górczewskiej 181 miał miejsce w październiku zeszłego roku. Zniszczeniu uległo wtedy niemal 50 samochodów znajdujących się w garażu. Początkowo sugerowano, że panująca we wnętrzu wysoka temperatura mogła spowodować, że budynek zostanie przeznaczony do rozbiórki, na szczęście udało się go wyremontować – właściciele mogli wrócić do mieszkań w grudniu 2021 roku.

Z czasem wyszło na jaw, że w środku nie było ani samochodu elektrycznego, ani nawet hybrydy. Z ustaleń prokuratury wynika, że przyczyną pożaru było „wystąpienie awaryjnego stanu pracy instalacji elektrycznej”, bez precyzowania, czy do „awaryjnego stanu pracy” doprowadziła działalność człowieka, czy może problem w samej instalacji (źródło).

Wnętrze garażu po pożarze (c) Michał Słomczyński / YouTube

Samochody elektryczne nie palą się częściej niż auta spalinowe, ba, z zestawień publikowanych przez Teslę wynika, że palą się rzadziej. Istnieją jednak grupy, które regularnie kolportują informacje o zapłonach elektryków, nierzadko uciekając się do kłamstw, jak choćby w wypadku Górczewskiej 181. Ich działalność powoduje tak paranoiczne decyzje, jak zakazy wjazdu dla aut elektrycznych po samozapłonie… spalinowego VW Golfa.

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 9 głosów Średnia: 4.6]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy: