Niemcy, Kulmbach. W podziemnym garażu miejskim doszło do pożaru, który zaczął się od samochodu spalinowego, Volkswagena Golfa. W efekcie władze miasta zadecydowały, że do garażu nie będą mogły wjeżdżać auta elektryczne i hybrydy plug-in.

Samochody z bateriami z zakazem wjazdu, bo spalił się stary Golf

Jak miasto uzasadniło decyzję? Otóż chodzi o to, że „straż pożarna nie może ugasić takich samochodów, musi pozwolić im się wypalić”. Żelbet „jest w stanie wytrzymać wysoką temperaturę przez pewien czas, ale gdy zrobi się zbyt gorąco, beton pęka, stalowe pręty wzmacniające ulegają stopieniu”, co grozi katastrofą budowlaną.

Ponadto stropy w garażu są na tyle niskie, że nie ma możliwości wyciągnięcia palących się pojazdów z wykorzystaniem ciężkiego sprzętu. Władze „nie były tego wcześniej tego świadome”.

Zdjęcie Volkswagena Golfa, który spalił się w Kulmbach (c) Golem.de

Niemieckie Stowarzyszenie na rzecz Wspierania Ochrony Przeciwpożarowej częściowo zgadza się z tym stanowiskiem, widzi „znaczny potencjał ryzyka” przy autach z bateriami i mówi o konieczności dokładniejszych badań.

Co jednak najbardziej zaskakujące, problemu z elektrykami w garażach nie widzi Niemieckie Stowarzyszenie Straży Pożarnej (DFV, źródło). Organizacja podkreśla wręcz, że instalacje do ładowania elektryków w tego rodzaju budowlach są akceptowalne jako niezbędny element obsługi pojazdów – warunkiem jest jedynie wykorzystanie certyfikowanych punktów ładowania.

Strach przed samochodami elektrycznymi bardzo chętnie podsycają media walczące o klikalność. Gdy na ulicy Górczewskiej 181 w Warszawie doszło do pożaru w garażu podziemnym, który zniszczył 46 samochodów, media natychmiast zaczęły kolportować informację, że zapalił się samochód elektryczny. Nikt jej natomiast później nie zdementował, gdy okazało się, że w garażu nie było ani elektryka, ani nawet hybrydy.

Zadaliśmy pytanie na ten temat odpowiednim organom w grudniu 2020 roku, do dziś nie uzyskaliśmy odpowiedzi.

Nota od redakcji www.elektrowoz.pl: nie zależy nam na tym, żeby lekceważyć energię zgromadzoną w ogniwach litowo-jonowych. Ona jest naprawdę duża, a im wyższych zasięgów chcemy, tym więcej tej energii musimy zgromadzić. Jednak nie możemy dawać się zwariować, ogniwa litowo-jonowe towarzyszą nam od lat w smartfonach czy laptopach, a dotychczas do żarzenia lub zapłonów dochodziło przy okazji zwarć lub przegrzań wynikających ze złych decyzji projektowych (np. Samsung Galaxy Note 7), ewentualnie z powodu zastosowania ogniw niskiej jakości (e-papierosy).

Z dotychczasowych statystyk wynika, że samochody elektryczne ulegają zapłonowi parokrotnie rzadziej niż auta spalinowe.

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 6 głosów Średnia: 3]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować reklamy poniżej: