Dziennikarz portalu Automotive News, który „rozmawiał z menedżerami z firm motoryzacyjnych”, twierdzi, że w 2020 roku amerykański rynek aut elektrycznych wpadnie w dołek. Czy gdyby te informacje się sprawdziły, byłyby to całkiem niezłe wieści dla klientów czekających na samochody w Europie?
„Samochody elektryczne są za drogie”
Zgodnie opiniami cytowanych przedstawicieli ze świata motoryzacji, nie zauważono spodziewanego wzrostu zainteresowania samochodami elektrycznymi. „Znacząca liczba” potencjalnych klientów anulowała zamówienia na Audi e-tron ze względu na jego cenę. Również prezes General Motors wzmiankowała, że samochody elektryczne muszą być przystępne cenowo, żeby rosły wolumeny sprzedaży. Na razie nie są.
Tymczasem przemysł motoryzacyjny stoi pod ścianą: coraz ostrzejsze regulacje wymuszają cięcia w emisji, czyli obniżanie spalania lub elektryfikację napędów. Producenci samochodów chyba sobie uświadomili, że to, co dotychczas uważano za ich zaletę – olbrzymie wolumeny produkcji, „lata tradycji” – utrudnia im zmiany. A te, twierdzi autor felietonu, mogą potrwać wiele, wiele lat.
Z naszego punktu widzenia to całkiem dobre wieści: na rynku amerykańskim w siłę rośnie Tesla, która jest awangardą całego segmentu. Europejskie i dalekowschodnie koncerny powoli odpuszczają walkę w tamtym regionie, a zaczynają koncentrować się na Europie i Chinach. W efekcie Amerykanie mają coraz mniejszy wybór, ale owa luka pozwala na zwiększenie dostaw w Europie dzięki przesunięciu dostaw ogniw Li-ion w nasze regiony.
> Mercedes opóźnia dostawy EQC w Stanach Zjednoczonych do 2021 roku. Dobre wieści dla Europy