Jeden z Czytelników www.elektrowoz.pl, który nie ma jeszcze samochodu elektrycznego, miał możliwość spędzenia kilku dni ze starszą wersją Nissana Leafa. Podzielił się z nami wrażeniami z użytkowania elektryka. Oto ta rozmowa.
Normalny człowiek zafascynowany nowymi technologiami
Spis treści
Proszę powiedzieć dwa słowa o sobie: czym się Pan zajmuje, czym się Pan interesuje.
Daniel: Zajmuję się monitoringiem i serwisowaniem sieci komputerowych w korporacji. Sześć lat temu uważałem, że samochód nie jest mi do niczego potrzebny, ale prawo jazdy zrobiłem – uznałem, że się przyda.
Trzy lata temu odkryłem Teslę i zakochałem się w koncepcji samochodu, który nie wydziela spalin, nie ma skrzyni biegów i jest prosty a zarazem przyjemny w obsłudze. Od tego czasu czytam w internecie wszystko to, co można znaleźć o samochodach elektrycznych, energii odnawialnej i Tesli w szczególności.
Zdecydował się Pan na test samochodu elektrycznego. Jakiego i dlaczego?
Zacznijmy od tego, że mam przeciętne polskie zarobki i nie stać mnie na zakup auta elektrycznego ot, tak sobie. Mimo to postanowiłem na przełomie 2018/2019 roku zmienić moją nastoletnią Mazdę 6 kombi na elektryka. Ostatnio musiałem remontować w niej silnik, mam złe doświadczenia z polskimi handlarzami aut, dlatego uznałem, że wolę się zadłużyć, ale wziąć auto nowe, z salonu.
Większość moich dojazdów to jazda do pracy, poza miasto wyjeżdżam średnio raz na miesiąc, powyżej tysiąca kilometrów robię dwa razy w roku. Typowy samochód elektryczny z 200 kilometrami zasięgu spełnia większość moich wymagań.
Dzięki zbiegowi okoliczności i łucie szczęścia udało mi się wygrać Nissana Leafa Tekna (2013) na kilka dni. Wtedy po raz pierwszy zasiadłem za kierownicą auta elektrycznego.
9 dni testów i eksperymentów
Ile Pan nim jeździł?
Samochód dostałem na 9 dni, od piątku do następnej niedzieli. Przejechałem w tym czasie około 250 kilometrów po mieście, głównie do pracy. Korzystałem więc z niego tak, jak korzystam z auta spalinowego. Plus, z ciekawości, przeprowadziłem kilka testów z wyższą szybkością. 🙂
I jakie były pierwsze wrażenia za kierownicą elektryka?
Zanim wsiadłem do auta, o samochodzie elektrycznym wiedziałem wszystko. W teorii. Na szczęście w praktyce różnic było niewiele. Samochód odbierałem na parkingu galerii handlowej, więc nauka jazdy odbywała się w ekspresowym tempie.
Największym problemem było dla mnie wyczucie hamulca oraz odzwyczajenie się od szukania nogą sprzęgła przy wchodzeniu w zakręt na skrzyżowaniu. Mieli z tym problem wszyscy, którym pozwoliłem wypróbować auto. Jeden z moich znajomych próbował hamować lewą nogą (jak rajdowcy), zamiast pozwolić pracować tylko jednej, prawej nodze. Gdy auto kilka razy stanęło mu dęba, bardzo się zniechęcił. Dopiero odpuszczenie lewej nodze pomogło.
Ale to były naprawdę drobne problemy. Już po kilku minutach człowiek przyzwyczaił się do innego auta – od tego momentu jazda była prawdziwą przyjemnością.
Wady i zalety samochodu elektrycznego
Co Panu się najbardziej podobało w aucie elektrycznym?
Normalnie jeżdżę trzynastoletnim samochodem z ręczną skrzynią biegów, który lata swojej świetności ma już za sobą. Samochód elektryczny to prostota obsługi i prostota poruszania się. Do takiego auta się wsiada, wciska przycisk startu, wybiera się, czy chce się jechać do przodu czy do tyłu i nic więcej. Puszczając hamulec samochód się toczy, dodaje się przyspieszenia i już.
W dodatku samochód elektryczny, choć drogi, jest z reguły bardzo dobrze wyposażony. Model, którym miałem okazję jeździć, miał podgrzewane wszystkie fotele (również tylne), podgrzewaną kierownicę, tempomat, kamerę cofania, nawigację, automatyczne światła. Wysiadając z samochodu po prostu wciska się przycisk P, wyłącza samochód i już. Światła wyłączają się same po otwarciu drzwi samochodu.
No i sama jazda, to przyspieszenie! Zanim wszyscy wrzucą jedynkę na światłach, ja już zjeżdżam ze skrzyżowania. Zanim wrzucą dwójkę, ja już jestem przy następnym skrzyżowaniu. 🙂 Jazda w korku to wciskanie i puszczanie hamulca. Żadnego sprzęgła, żadnego wachlowania lewarkiem skrzyni biegów, można się zrelaksować.
> YOUTUBE: Tesla Model S P100D wygrywa z Ferrari 488 GTB, Porsche 911 Turbo S, McLarenem 570GT
To teraz z drugiej strony: co Panu najbardziej doskwierało w elektryku?
Wiadomo: zasięg. Model który dostałem ma przejechane ponad 110 tysięcy kilometrów. Jak na czteroletnie auto miejskie to całkiem sporo. Po naładowaniu baterii do 90 procent z użyciem ładowarki CHAdeMO deklarowany przez samochód zasięg wynosił raptem 90 kilometrów.
Co gorsza: z tych 90 kilometrów po zaledwie 60 – ale dynamicznej jazdy, fakt – bateria była rozładowana niemal do końca. Jeśli wziąć pod uwagę, że w domu nie mogę się naładować, a do ładowarki mam 15 kilometrów w jedną stronę, to zostawało mi 30 kilometrów na testowanie samochodu.
W planach miałem trasę Bydgoszcz – Inowrocław – Toruń (z ładowaniem na ładowarce Greenway) – Bydgoszcz, ale nie miałem odwagi. Myślałem też o przejażdżce Bydgoszcz – Toruń – Bydgoszcz, ale uznałem ją za bezsensowną, skoro miałem z niej wrócić z mniej niż połową baterii.
Problem braku ładowarek byłby znacznie mniej dotkliwy, gdybym mógł uzupełnić energię w garażu, który wynajmuję. Dlatego postanowiłem napisać do spółdzielni z pytaniem o możliwość instalacji gniazdka w garażu. Skoro auto i tak stoi przez noc, to niech się ładuje.
> Jak zwiększyć zasięg samochodu elektrycznego przy niskich temperaturach, zimą? [ODPOWIADAMY]
Dwa największe problemy: zasięg + cena
Jak rozwiązać problem niskiego zasięgu elektryka?
Właścicielka powiedziała mi, że przy ładowaniu z gniazdka, auto pokazuje 130 kilometrów zasięgu. I że mniej więcej tyle udaje jej się przejechać w normalnych warunkach. Mnie udawało się osiągnąć połowę tego… Najwyraźniej jeszcze trochę muszę się nauczyć. Nowsze modele mają większą baterię oraz pompę ciepła, co znacznie zmniejsza zużycie energii.
Mam radę dla tych, którzy planują kupić używany samochód elektryczny: trzeba go dokładnie przetestować przed zakupem.
> Jaki jest zasięg samochodu elektrycznego zimą [TEST Auto Bild]
Gdyby miał Pan podsumować swoją przygodę z elektrykiem: warto?
“Nigdy więcej samochodu spalinowego”
A kupiłby Pan samochód elektryczny już teraz? Ceny nie są zbyt szalone?
Dla przeciętnego Kowalskiego ceny elektryków w salonie są szalone. Samochody elektryczne są dla tych, których stać dzisiaj na nowe auto za 100 tysięcy złotych – wtedy te dodatkowe kilkadziesiąt tysięcy powinno udać się dozbierać.
Hamulcem na pewno są też niedobory infrastruktury do ładowania. Ale przy większej liczbie ładowarek realny zasięg na poziomie 200-250 kilometrów powinien być wystarczający do pokonania większość tras. Chyba że ktoś jeździ zawodowo i regularnie pokonuje dłuższe trasy – w tej sytuacji może wybierać albo Teslę Model S/X, albo też rezygnuje z samochodu elektrycznego.
Zaplanowałem sobie, że kupuję auto elektryczne za 13 miesięcy. Czy mnie będzie na niego stać? Czas pokaże.
Na górze: za kierownicą Nissana Leafa (2013) Tekna, zdjęcie ilustracyjne.
|REKLAMA|
|/REKLAMA|