Na portalu RMF24 ukazał się wywiad Tomasza Weryńskiego z Krzysztofem Hołowczycem. Wywiad zły, niepotrzebny, bezsensowny, który udowodnił, że Krzysztof Hołowczyc nie ma szczególnego pojęcia o samochodach elektrycznych. Niestety, to kolejny raz, gdy ludzie, którzy żyją z emisji spalin, świadomie lub nieświadomie zohydzają innym alternatywy.

Krzysztof Hołowczyc w RMF24 – polemika

Podsumowanie zamiast wstępu

Dorosły człowiek ma prawo wygłaszać opinie na dowolny temat, choćby i najgłupsze. Kiedy jednak staje się branżowym ekspertem, bo media go za takowego uważają, powinno zacząć mu towarzyszyć rosnące poczucie odpowiedzialności za słowa. Powinien wiedzieć, że jeśli czegoś nie wie, jeżeli pewien temat zna tylko z popularnych mediów, to prawdopodobnie dotarło do niego tylko to, co „się klika”. Tak jest z tym wywiadem z Krzysztofem Hołowczycem.

Miałem przyjemność słuchać go raz, dawno temu, gdy opowiadał o ekstremalnej jeździe samochodem, o „czuciu auta d…ą” (dosłowny cytat, chyba że coś przekręciłem) i byłem pod gigantycznym wrażeniem, jak prawdziwe i głębokie jest to, co mówił, jak wiele wiedział o jeżdżeniu samochodem. Teraz jeden wywiad, pstryk, legenda padła. Niestety, Krzysztof Hołowczyc o samochodach elektrycznych wypowiada się z pozycji laika – i da się to udowodnić.

Na pewno nie warto go słuchać, gdy mówi o elektrykach. Dowód poniżej, jeśli chce Wam się czytać.

Omówienie rozmowy

Tytuł rozmowy – Hołowczyc: Żeby naładować elektryczne samochody, jakaś elektrownia musi spalić tysiące ton węgla – i wprowadzenie do niej sugeruje mi, że Karolina Michalik, która opracowywała tekst, podskórnie czuła, że kierowca rajdowy „trochę” się zapędził. Materiał jest reklamowany jedną z najmniej emocjonujących, bo dość prawdziwą tezą. Tak, w Polsce energię elektryczną uzyskuje się z węgla, czasem o tym piszemy i tutaj też mamy ciekawostkę. O tym innym razem.

Tekst zaczyna się miękko, od omówienia, czym jest dekarbonizacja i stwierdzenia, że Hołowczyc jest jej zwolennikiem. Od przypomnienia, że samochód elektryczny jest zeroemisyjny lokalnie, co zresztą nie jest do końca prawdą. Od wzmianki o tym, że Polska jest istotnym producentem ogniw litowo-jonowych. Aż w końcu przychodzi strzał:

Samochodów elektrycznych na ulicach jest coraz więcej, coraz częściej występują także pożary takich aut, ale nikt o tym nie mówi. Trzymanie pod budynkiem samochodu elektrycznego to ogromne ryzyko. Jest też kwestia pola elektromagnetycznego, które jest w takim samochodzie. To są pytania, na które chciałbym uzyskać odpowiedź od inżynierów tych samochodów. Mówi się o pięknych rzeczach, które te samochody nam dają, ale tak, jak powiedziałem, diabeł tkwi w szczegółach. Chciałbym poznać cały ten obszar, który jest dookoła produkcji, a później użytkowania. Nie mówię już o sieci ładowania tych samochodów, która w Polsce jest tak mizerna, że aż strach myśleć.

😱

😬😨🤯

Krzysztof Hołowczyc w programie Wojtek Jagielski Na Żywo (c) Superstacja, 2015

Pożary samochodów elektrycznych

To właśnie ten akapit zainspirował nas do napisania tytułu. Zacznijmy od początku:

Samochodów elektrycznych na ulicach jest coraz więcej, coraz częściej występują także pożary takich aut, ale nikt o tym nie mówi.

Statystycznie: jeśli zbiór rośnie, a w nim występuje pewne zjawisko, to to zjawisko będzie się zdarzać częściej. Jedna czereśnia może być robaczywa, ale nie musi. W setce znajdziemy trzy z robakiem, w stu tysiącach – trzy tysiące z robakiem. Statystyka. Robaczywych czereśni będzie więcej w liczbach bezwzględnych, jednak względnie może być tyle samo. Ważny jest odsetek, na jego podstawie ocenia się, czy coś jest bezpieczne, czy może nie.

I teraz cztery ważne fakty:

Nie jest prawdą, że „nikt o tym nie mówi”, bo Elektrowóz regularnie omawia tę tematykę, a jesteśmy największym w Polsce portalem o samochodach elektrycznych i całkiem sporym medium z liczbą Czytelników idącą w setki tysięcy.

Nie jest prawdziwa sugestia, że samochody elektryczne palą się częściej. Zgodnie z danymi cytowanymi przez Teslę, w Stanach Zjednoczonych przypadają 53 pożary samochodów spalinowych na 1 miliard przejechanych mil kontra „około 5 pożarów Tesli” na 1 miliard przejechanych mil. Stosunek wynosi 10,6 do 1 na niekorzyść aut spalinowych. Naturalnie mówimy tutaj o odsetku, nie o wartościach bezwzględnych, bo w tych elektryki wygrywają jeszcze dobitniej – po prostu jest ich mniej.

Paląca się Tesla Model Y. Elektryk, więc informacja trafiła na nagłówki, a tymczasem przyczyna pożaru była zagadkowa

To, że elektryki nie palą się częściej, potwierdza przedstawiciel niemieckiego Stowarzyszenia Straży Pożarnych. Współpracujący z Renault specjalista ds. pożarnictwa, z którym mieliśmy przyjemność rozmawiać, też nie zauważył takiej korelacji. Stwierdził natomiast, że ostatnio wszystkie samochody palą się częściej ze względu na nowy palny czynnik stosowany w klimatyzacji, R1234yf.

W Polsce nie wiadomo, czy samochody elektryczne lub hybrydowe palą się częściej, czy rzadziej, bo takie informacje nie są zbierane. Cytuję kapitana doktora nauk medycznych Marcina Glinkę z Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej:

(…) informuję, że zakres gromadzonych przez Państwową Straż Pożarną danych z interwencji jednostek ochrony przeciwpożarowej określony jest w załączniku nr 5 do rozporządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji (…) (Dz.U. 2021 poz. 1737), (…) w związku z powyższym nie ma możliwości wygenerowania z SWD PSP statystyk jednoznacznie definiujących kryteria pożaru bądź miejscowego zagrożenia związanego z udziałem samochodów elektrycznych i hybrydowych.

Bezpieczeństwo samochodów elektrycznych

Idziemy dalej:

Trzymanie pod budynkiem samochodu elektrycznego to ogromne ryzyko.

Palący się Chevrolet Bolt

Nie chciałbym kpić, ale czy dealerzy o tym wiedzą? Czy kierownicy salonów Tesli mają tego świadomość, że każdego dnia ryzykują życiem? A może po prostu Krzysztofowi Hołowczycowi została w głowie ostatnia akcja dotycząca Chevroleta Bolta i rozciągnął ją na wszystkie elektryki? Aż się boję wnioskować w podobny sposób, bo właśnie znalazłem informację, że pewien kierowca rajdowy działał w zorganizowanej grupie przestępczej…

Bezpieczeństwo związane z polem elektromagnetycznym, czyli Krzysztof Hołowczyc chyba drwi

Następne zdanie:

Jest też kwestia pola elektromagnetycznego, które jest w takim samochodzie. To są pytania, na które chciałbym uzyskać odpowiedź od inżynierów tych samochodów.

Doświadczony kierowca rajdowy powinien wiedzieć, że niektóre samochody mają homologację do poruszania się po drogach, inne jej nie dostaną. Te dopuszczone przechodzą szereg badań, w tym także takich dotyczących pola elektromagnetycznego. Jak to jest więc możliwe, że człowiek siedzący w motoryzacji od dziesiątek lat nie wie, że elektryk przekraczający normy dotyczące promieniowania elektromagnetycznego, w ogóle nie wyjechałby na drogę? A może wie, tylko usiłuje rozsiewać strach-niepewność-zwątpienie, FUD?…

Inżynierowie mówią wprost (pogrubienia redakcji www.elektrowoz.pl):

Ocena w oparciu o mediany i wartość 3. kwartyla wskazuje, że ekspozycja na pole magnetyczne, w całym rozpoznanym paśmie częstotliwości do 300 Hz, w objętych badaniami samochodach osobowych EV i HEV jest poniżej limitów określonych w przepisach bezpieczeństwa i higieny pracy (pole magnetyczne strefy bezpiecznej, poniżej 3,75 μT).

(…) pole elektryczne emitowane przez silniki napędowe i zasilającą je instalację w PS-EH, z uwagi na stosowanie niskich napięć i ekranujące właściwości metalowych obudów tych urządzeń, także w całym rozpoznanym paśmie częstotliwości do 300 Hz jest poniżej limitów określonych w przepisach bezpieczeństwa i higieny pracy (…).

PMS bezpośrednio przy urządzeniach i instalacjach nie przekracza wartości 500 μT – będącej limitem strefy bezpiecznej określonym w przepisach bezpieczeństwa i higieny pracy [35] oraz poziomem ostrzegawczym dotyczącym ekspozycji użytkowników aktywnych implantów medycznych (AIMD), [36]. Maksymalne poziomy PMS występują podczas początkowej fazy ładowania pojazdów.

Bardziej na pole elektromagnetyczne narażamy się podróżując pociągiem elektrycznym, co wiemy z innych badań. I to nadal są kompletnie bezpieczne dla nas przedziały.

LCA, Krzysztof Hołowczyc nie słyszał o badaniach emisji podczas całego cyklu życia

Kierowca rajdowy mówi tak:

Chciałbym poznać cały ten obszar, który jest dookoła produkcji, a później użytkowania (…) Mamy jeszcze baterie, ale nie zapominajmy, że wyprodukowanie takiej baterii niewiele ma wspólnego z ekologią.

Ad 1. Proszę. Proszę. Proszę. Proszę:

Ad 2. Wyprodukowanie ołówka ma niewiele wspólnego z ekologią. Wyprodukowanie felgi aluminiowej ma niewiele wspólnego z ekologią. Produkcja CZEGOKOLWIEK ma niewiele wspólnego z ekologią, a już paliw to jest dramat, od wydobycia i ucieczki do atmosfery lub spalania metanu, przez rozlewającą się na oceanach ropę, przez kobalt używany w procesie produkcji, przez energożerną rafinację. O konfliktach zbrojnych nie wspomnę. Krzysztof Hołowczyc, który wypracował nazwisko spalając gargantuiczne ilości paliwa, widzi problem w bateriach.

Krzysztof Hołowczyc w 1996 roku (c) MKTV / YouTube

Jak to szło z tym okiem, belką, drzazgą?…

O alkoholu metylowym i wodorze – o, te to są super

Kierowca rajdowy dochodzi do tematu ogniw paliwowych. Jego wypowiedź wskazuje na to, że nie ma pojęcia o tym, skąd się biorą surowce. To trochę tak, jak z tym nachalnym promowaniem wodoru przez innych pracowników mediów, którzy udają, że nie wiedzą, że wodór jest produkowany z węgla lub gazu ziemnego:

Miałem okazję uczestniczyć w wielkim projekcie pana Gumperta – inżyniera niemieckiego. [Jego] samochód (…) nie potrzebuje być ładowany. On sam wytwarza energię właśnie poprzez ogniwo wodorowe. I tu głównym paliwem jest alkohol metylowy, który każdy kraj mógłby sobie wytworzyć w dowolnych ilościach.

RG Nathalie, samochód z baterią 70 kWh i ogniwem paliwowym zasilanym metanolem

Alkohol metylowy wytwarza się z wodoru i dwutlenku węgla. Skąd weźmiemy wodór do wytwarzania alkoholu metylowego „w dowolnych ilościach”? Z gazu ziemnego? Z węgla? Można go też wytwarzać z pochodnych metanu. I znowu to samo pytanie: skąd weźmiemy metan? Z Rosji, Krzysztofie Hołowczycu? Tego chcesz? A słyszałeś, co Rosja robi na Ukrainie?

I jeszcze podstawy chemii: metanol ma wzór CH3OH. „C” to węgiel. Co się dzieje z atomami węgla, kiedy samochód zasilany jest metanolem? Magicznie znikają?

Ten idealny dieselek…

Na sam koniec zostawiliśmy perełkę:

Rozmawiałem z inżynierami Boscha, którzy twierdzą, że mają tak czysty silnik diesla, który od strony wyprodukowania samochodu i skończenia byłby dużo czystszy od samochodu elektrycznego. Ale kto w to uwierzy?

No, właśnie – kto w to uwierzy? Dlaczego nie pokazali tego swojego cuda techniki, skoro niemiecka branża motoryzacyjna przez kilka lat aż piszczała, żeby cokolwiek uratowało ją przed transformacją w kierunku aut elektrycznych? Opracowań na temat tego, jaki to diesel jest czysty, produkowano mnóstwo. Nawet polscy dziennikarze byli urabiani przez producentów żyjących ze sprzedaży samochodów zasilanych olejem napędowym, powtarzali, że „diesel wypuszcza z rury powietrze czystsze niż to, które go otacza”.

Niech ludzie z Boscha pokażą ten swój genialny silnik. Producenci naprawdę na niego czekają. My też.

Nota od ŁB: postanowiłem, że napiszę do dziennikarzy RMF i TVN24 – bo tam Krzysztof Hołowczyc też wygłaszał swe mądrości, ale nie miałem już odwagi i nerwów, by go słuchać – żeby rozważyli proszenie go o wypowiedzi w temacie, o którym ten człowiek nie ma większego pojęcia. Bo to na nich spada odpowiedzialność za promowanie głupot.

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 537 głosów Średnia: 4.4]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy: