Opel rozpoczął sprzedaż modelu Mokka-e, sympatycznego elektrycznego crossovera segmentu B. Dzięki uprzejmości polskiego oddziału firmy mogliśmy się z nim zapoznać przez parę godzin. Wrażenia? Z zewnątrz otrzymujemy interesujący wizualnie, nietuzinkowy samochód, jednak do wnętrza trzeba się przyzwyczaić.

W artykułach, w których opisujemy wrażenia, z definicji nie silimy się na obiektywizm. Niekiedy nie mamy podstaw, by go zachować, na przykład z powodu zbyt krótkiego kontaktu z samochodem. Bardziej zdystansowane materiały są „recenzjami” lub „testami”.

Pamiętaj, że oceniamy samochody elektryczne z perspektywy innych elektryków. Jeśli nadal poruszasz się autami spalinowymi, elektryk ZAWSZE wydaje ci się przyjemniejszy, bo będzie cichszy, będzie lepiej się prowadził za sprawą nisko zamontowanej ciężkiej baterii oraz będzie przyspieszał jak szalony. Gwarantujemy 🙂

Opel Mokka-e bezpośrednim konkurentem Hyundaia Kona Electric

To co natychmiast rzuca się w oczy przy Mokce-e to wzornictwo nawiązujące do koncepcyjnego GT X. Nawet w pospolitym białym kolorze auto trudno przeoczyć, a przy wyrazistej zieleni model wręcz krzyczy „Zobaczcie, jaka jestem intrygująca!” Ten soczysty odcień sprawia, że samochód dosłownie wyskakuje z tła.

W segmencie aut najmniejszych oczy same biegną za Hondą e, tak jak kiedyś wędrowały za BMW i3. W segmencie B aż by się chciało, żeby ulice zazieleniły się Mokką-e, ale mamy wątpliwości, czy tak się stanie. Auto w widocznej konfiguracji Ultimate z 19-calowymi felgami kosztuje ponad 160 tysięcy złotych. To dużo, nawet gdy chcemy zostać zauważeni.

Specyfikacja? Opel Mokka-e zaoferuje nam to samo, co inne modele z dawnej Grupy PSA. Bateria ma pojemność 45 (50) kWh – lokuje się w połowie drogi między Koną Electric 39,2 i 64 kWh – silnik oferuje 100 kW (136 KM) mocy. Napędzane są przednie koła. Jest też wariant spalinowy, ale nim się nie zajmowaliśmy, nie wiemy, czy w ogóle jeździ 😉

Autem jeździ się komfortowo, jest wyciszone lepiej niż Corsa-e, gwizd falownika został znacząco wytłumiony. Lepiej prezentują się też liczniki, które w Corsie-e były tak surowe, aż bolało. Tutaj nie dość, że zastosowano szerszy ekran, to jeszcze opakowano go w zgrabniejszą obudowę. Inna sprawa, że na wyświetlaczu nadal jest pustawo:

Największym zaskoczeniem jest wnętrze, a konkretniej: widok zza kierownicy. Choć Mokka-e jest miejskim crossoverem, będziemy mieć wrażenie, że siedzimy pod ziemią lub w bunkrze. Przed sobą zobaczymy dużą połać maski niemal równoległej do podłoża – widać ją nawet na zdjęciu powyżej, choć zostało wykonane z okolic szyi. W Corsie-e i e-208 pozycja także jest specyficzna i dość niska, ale tutaj odczucie jest dość paradoksalne. Ten widok zdecydowanie wymaga przyzwyczajenia.

Samochód nie należy również do oszczędnych. Przy 10 stopniach Celsjusza średnie zanotowane przez liczniki zużycie na dystansie 146 kilometrów wyniosło 29,5 kWh/100 km (inni testerzy). Nawet przy naszej spokojnej jeździe miejskiej z zaledwie kilkoma testami przyspieszenia z trudem zeszliśmy poniżej 20 kWh/100 km (dokładnie: 19,9 kWh/100 km). OK, pogoda była niekorzystna, było zimno, momentami padał deszcz, ale elektryk jeżdżący po mieście powinien osiągać przynajmniej urealnione okolice WLTP.

Według procedury WLTP Opel Mokka-e powinien pokonywać do 324 jednostek na baterii, do 277 kilometrów realnie. Tymczasem nasza ostrożna jazda miejska zakończyłaby się po maksymalnie 226 kilometrach, a wcześniejsi testerzy musieliby zjechać na stację ładowania po 150 kilometrach. Przy wyższych temperaturach będzie to pewnie do 250-280 kilometrów w mieście i ze 170 kilometrów w trasie. Maławo. Sytuację ratuje tylko moc ładowania wynosząca do 100 kW.

No i te kształty usiłujące trafiać do serca z pominięciem rozumu 🙂

Nota od redakcji www.elektrowoz.pl: dłuższa recenzja zostanie opublikowana w przyszłości.

Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy:
Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 1 głosów Średnia: 5]