Jest pierwszym, w najgorszym razie jednym z pierwszych Polaków, którzy otrzymali zestaw Starlink do korzystania z internetu satelitarnego SpaceX już w połowie września. W urzędzie celnym musiał złożyć oświadczenie, że to nie jest broń ani towar podwójnego (w tym: wojskowego) zastosowania. Teraz ma, korzysta. I dzieli się z nami wrażeniami.

Poniższy tekst został zredagowany z maili naszego Czytelnika. Wstęp i śródtytuły pochodzą od redakcji www.elektrowoz.pl.

Starlink w Polsce. Jest nawet 251 Mb/s. Abonament oczywiście 449 zł miesięcznie, ale na odludziach może nie być alternatywy

Dowiedziałem się, że byłem pierwszą osobą [w Polsce], która otrzymała zestaw Starlinka. Wygląda on dokładnie tak, jak wszystkie inne (unboxingów na YT jest mnóstwo). Byłem jednak zaskoczony standardem wykonania, tym, jak materiał czuć w dotyku – ciężko to uchwycić na zdjęciach. SpaceX ma chyba zupełnie inne podejście do jakości niż Tesla 😉 Rolls-Royce wśród routerów i talerzy satelitarnych.

Miałem trochę przygód z celnikami, wsparcie techniczne Starlinka też sporo o to pytało. Okazało się, że na przyszłość powinni dołączać do
zestawów opis w języku polskim, dla polskich służb celnych. Musiałem też złożyć jakieś deklaracje, że nie jest to broń ani „towar podwójnego
zastosowania” (cywilne plus militarne).

Zamówienie na stary adres = kłopot

Początkowo zestaw nie chciał działać, bo zamówiłem go na stary adres, a SpaceX otwierał pojedyncze komórki dla konkretnego odbiorcy. Te komórki to obszary o rozmiarach około 8 na 10 kilometrów, z usług można korzystać tylko w ich obrębie. W momencie, gdy odbierałem swoją przesyłkę, było ich zaledwie osiem w całej Polsce, jedna z nich na terenie mojego poprzedniego adresu zamieszkania.

Dla porównania: w Niemczech praktycznie w ogóle nie ma już białych plam. Od czego to zależy? Od stacji naziemnych. Satelity wysyłają sygnał z powrotem na Ziemię, na razie do stacji bazowych w Niemczech, ale gdy pisałem te słowa pracowali nad uruchomieniem stacji bazowej w Warszawie. Wtedy komórki w Polsce miały zostać udostępnione masowo.

Nie wiedziałem, kiedy uda się przesterować satelity na mój nowy adres. Na szczęście support SpaceX podszedł do sprawy indywidualnie, skontaktował się z inżynierami, by ci spróbowali otworzyć nową komórkę wokół mojego aktualnego miejsca pobytu. „Niczego nie mogli obiecać”, widać jednak było, że bardzo się starali.

Całość zaczęła działać około 2,5 tygodnia później, na początku października.

Gdy zmieniono mi adres przypisania sprzętu, stopniowo połączenie stawało się coraz lepsze. Na początku dnia rozłączało mnie dosyć często (80% czasu nie miałem dostępu), w miarę upływu kolejnych godzin coraz rzadziej występowały problemy. Wieczorem zarówno router, jak i talerz pobrały sobie i zainstalowały aktualizacje i wtedy nastąpiła skokowa poprawa. Połączenie było już prawie zupełnie stabilne.

Zacząłem od testowania przede wszystkim stabilności połączenia (opóźnienia, ilość zgubionych pakietów) oraz prędkości. Sprawdzałem także drogę, jaką pokonują dane (traceroute). Spodziewałem się raczej dobrych rezultatów patrząc na to, jakie są opinie na temat Starlinka zagranicą. Zastanawiałem się, jak będzie się sprawowało połączenie przez Frankfurt, ale wygląda na to, że stacja bazowa w Warszawie jest już uruchomiona.

Wiem, że sygnał częściowo zakłócają drzewa, muszę przenieść antenę w lepsze miejsce. Tego dnia było już ciemno, po zmroku wychodzi dużo dzików i jeleni, [dlatego wolałem nie ryzykować]. Następnego dnia planowałem rozejrzeć się za lepszą lokalizacją. Aplikacja w bardzo ładny sposób pokazuje, która część nieba jest przysłonięta. Widać trójwymiarową wizualizację z zaznaczonymi kierunkami świata, super sprawa!

Na zrzutach ekranu widać wizualizację, gdzie sygnałowi przeszkadzają drzewa (czerwony róg). Nie wiem, skąd się biorą małe czerwone kropki, które też się pojawiają. Przypuszczam, że to ptaki. Znikają i wyskakują w innych miejscach. Oprócz tego w aplikacji jest oś czasu z zaznaczonymi przerwami w łączności, zazwyczaj trwają kilka sekund.

Test szybkości łącza (Speed test) jest o tyle ciekawie zrobiony, że osobno mierzy szybkość łącza między telefonem i internetem, a osobno między routerem i internetem. Pokazuje tym samym, że w wypadku niektórych urządzeń ograniczeniem może być technologia WiFi, która nie pozwoli na skorzystanie z pełnej szybkości, bo na przykład jesteśmy zbyt daleko od routera.

Aplikacja, choć na pierwszy rzut oka wydaje się prosta, okazuje się bardzo użyteczna. Nawet z okazjonalnym zanikiem sygnału – który miałem nadzieję wyeliminować przestawiając antenę – w końcu czułem, że mogłem popracować na komputerze. Tak się bowiem składa, że w żadnym z moich domów nie ma dostępu do szerokopasmowego internetu pomimo obietnic wystosowanych w Programie Operacyjnym Polska Cyfrowa (POPC) nadzorowanym przez Urząd Komunikacji Elektronicznej.

Mogę to powiedzieć wprost, na przykładzie wielu gospodarstw w różnych częściach Dolnego Śląska: POPC to jedna wielka ściema. Wszystkie adresy miały niby mieć światłowód, terminy z rządowych kontraktów minęły rok temu, a szybkiego łącza internetowego jak nie było, tak nie ma.

Abonament: 449 złotych miesięcznie

Zdaję sobie sprawę, że dla większości osób comiesięczne obciążenie w wysokości 449 złotych jest nie do udźwignięcia. Mam szczęście, bo moje życie poukładało się tak, że mogę sobie na to pozwolić. Dodatkowo moje zarobki są w pewnym stopniu zależne od dostępu do internetu. Spodziewam się, że Starlink będzie na siebie zarabiał oszczędzając mój czas. Dlatego też zdecydowałem się na zakup drugiego zestawu, to właśnie jemu zrobiłem zdjęcie w pudełku [otwarcie tekstu].

Docelowo mam zamiar zainstalować internet Starlinka pod każdym z moich adresów.

W kwestii ceny: głównym problemem jest brak możliwości umieszczenia NIP-u na fakturze. Mogę sobie to wrzucić w koszty, ale VAT-u nie odliczę. Mam nadzieję, że z czasem się to zmieni.

Gdy kończyłem pisać tego maila, raz jeszcze zerknąłem na statystyki pomiarów połączenia. Obecnie przez 96 procent czasu mam dostęp do Internetu z prędkością pobierania ponad 200 Mb/s. Mój dotychczasowy dostęp do internetu po miedzi działa z szybkością 1 Mb/s i gubi 3,5 procent pakietów. Starlink jest więc o 0,5 procent gorszy (niebo częściowo przysłonięte drzewami), ale przy 200 razy wyższej szybkości pobierania.

Oto moje wyniki Speedtest (źródło):

I jeszcze jedna nowinka z ostatniej chwili: nie miałem czasu przesunąć anteny, żeby sygnał nie natykał się na przeszkody, ale wczoraj była kolejna aktualizacja talerza i teraz działa na 100%. Przez ostatnie 12 godzin nie było ani jednej przerwy, nawet na sekundę. Na wizualizacji widzę też, że antena nauczyła się uwzględniać przeszkody. Wygląda na to, że tak jak w Tesli, z kolejnymi aktualizacjami jest tylko lepiej.

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 41 głosów Średnia: 4]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować reklamy poniżej: