Na twitterowym koncie berlińskiej policji pojawiły się dwa symptomatyczne zdjęcia. Kierowca pewnego pickupa zaparkował samochód w taki sposób, że zastawił dojazd do stacji ładowania. Z ustawienia wynika, że albo jest [drogowym] analfabetą, albo zdecydował się na celową złośliwość. Na szczęście problem szybko rozwiązano.
Czy kierowcy pickupów boją się samochodów elektrycznych?
Spis treści
O ile kierowcy osobowych samochodów spalinowych przypatrują się autom elektrycznym z zaciekawieniem i nadzieją, o tyle właściciele pickupów zaskakująco często mają z elektrykami bliżej nieokreślony problem natury ambicjonalno-psychologicznej. W Stanach Zjednoczonych dość regularnie słychać o pickupach blokujących Superchargery lub bawiących się na drogach w ten oto sposób (ang. coal roll):
W Niemczech kierowca niebieskiego Forda stanął na dwóch miejscach parkingowych przeznaczonych dla ładujących się pojazdów. Zostawił samochód, choć musiał widzieć znaki informujące o przeznaczeniu tej lokalizacji:
Fotografię zamieściła na Twitterze berlińska policja (źródło), co wskazuje, że została ona wezwana do problemu i rozwiązała go nakazując odholowanie auta. Dla właściciela Forda oznacza to mandat w wysokości kilkudziesięciu euro oraz dodatkowe koszty administracyjne związane z ewentualnym przechowywaniem pojazdu:
A jak to jest w Polsce? Niestety: kierowca elektryka = przegrany
Choć takie zachowanie jest skrajnie irytujące, nie jesteśmy zwolennikami agresywnych działań odwetowych, nawet jeśli kierowcy samochodów spalinowych celowo i z rozmysłem zastawiają ładowarki (o czym regularnie słyszymy). Uważamy, że przez płynący z samej góry przykład, w naszym społeczeństwie generuje się niepotrzebna złość – a powinna być to raczej wyrozumiałość i chęć rozwiązania problemu.
Dlatego przy podobnej do powyższej sytuacji sugerujemy:
- zrobienie zdjęcia lub wideo dokumentującego zdarzenie z różnych perspektyw,
- sprawdzenie, czy przypadkiem nie znajdujemy się na prywatnym terenie (np. parking centrum handlowego),
- sprawdzenie, czy miejsce zostało poprawnie oznaczone znakami pionowymi i poziomymi,
- poproszenie obsługi danej lokalizacji o wezwanie kierowcy.
Po punkcie czwartym możemy… zacząć szukać innego miejsca do ładowania albo zrezygnować z uzupełniania energii. Niestety.
> Czy można uzyskać dopłatę do samochodu elektrycznego kupionego poza Polską? [ODPOWIADAMY]
Jeżeli jednak mamy dużo czasu, jeśli nie znajdujemy się na prywatnym terenie a miejsce zostało poprawnie oznaczone – bo w końcu każdy może się pomylić, a słupki ładowania to często szare skrzynki podobne do transformatorów – możemy sięgnąć po kolejne rozwiązanie: telefon do straży miejskiej (numer 986).
Z własnego doświadczenia wiemy, że straż miejska najpierw udzieli nam szeregu dobrych rad („a bokiem się nie da?”, „a z innej strony?”, grr…), ale w końcu będzie musiała przyjąć zgłoszenie i przyjedzie. Potrwa to do kilkudziesięciu minut i w żaden sposób nie zmieni naszej sytuacji, bo strażnicy wykonają kilka zdjęć, żeby mieć podstawę do wystawienia mandatu – i na tym ich interwencja się zakończy.
Do odholowania na 99,99 procent nie dojdzie, lecz nasz wysiłek raczej nie pójdzie na marne. Kierowca, który będzie musiał tłumaczyć się z wykroczenia, prawdopodobnie zapamięta na przyszłość, że zajmowanie miejsca przy punkcie do ładowania mu się po prostu nie opłaca. Za uiszczone 100 złotych mógłby stać w najdroższej części parkingu przez dwa dni.
Wolelibyśmy jednak, żeby takie nauczki nie były nikomu do niczego potrzebne…
> Agresja na drodze, czyli jak Tesle pomagają zwalczać chamstwo na ulicach [wideo]