Jason Hughes (@wk057) od wielu lat zajmuje się rozbieraniem i naprawianiem Tesli oraz wnikliwą analizą ich budowy. To on jako pierwszy pokazywał światu zdjęcia baterii wielu Tesli od środka, objaśniał ich budowę i pojemności. Teraz apeluje, żeby nie jeździć nimi po wysokiej wodzie, ponieważ to nie są łodzie. I to niezależnie od tego, że Elonowi Muskowi zdarzało się twierdzić co innego.

Brodzenie Teslą w wysokiej wodzie = ryzyko

I baterie, i silniki samochodów elektrycznych są szczelnie zamknięte, są też badane pod kątem wodoodporności. Nie mają żadnych problemów z deszczem, śniegiem, rozsądnej głębokości kałużami, podkreśla Hughes. Ale jeśli Musk mówi, że Model S może służyć przez krótki czas jako łódź, to lepiej ze zrozumieniem odczytać pierwszą część jego wypowiedzi – i nie testować w ten sposób samochodu.

Do Hughesa zgłosiła się właściciel Modelu S, której auto w pewnym momencie wyświetliło błąd z rodzaju Vehicle may not restart [Samochód może się nie uruchomić, jeśli zostanie wyłączony – przyp. red. Elektrowozu], a w końcu całkiem przestało reagować. Kierowca nie skojarzył, że wcześniej jeździł po głębokiej wodzie, bo między „eksperymentem” a awarią samochodu upłynął dłuższy czas. W dodatku tuż po przejażdżce po głębokiej wodzie nie pojawiły się żadne problemy. Tymczasem teraz bateria wygląda tak:

Ostatecznie przyznał się, jego Tesla miała do czynienia z „odrobiną wysokiej wody” przez „kilka sekund”. Z dzienników komputera wynika, że faktycznie mogło tak być. Coś poddało się od razu, korozja dała o sobie znać dopiero po kilku dniach. Taka zalana bateria może być kompletnie bezwartościowa. I nie, zaznacza Highes, Tesle Model 3 i Y wcale nie są pod tym względem lepsze.

Jego zdaniem woda mogła się dostać do pojemnika przez zawory, które oddają ewentualny nadmiar gazów w przypadku pożaru. One są odporne na zachlapanie, mogą być mokre, ale najwyraźniej nie zostały zaprojektowane do wytrzymywania ciśnienia wody. W dodatku takie zawory też się starzeją.

Niezależnie od tego, jakim samochodem jeździmy, warto posłuchać i Pana Hughesa, i Pana Fufki:

Raczej powiedziałbym, ze nie warto robić niczego, czego nie robilibyśmy seryjna spalinowka. Osobiście, nigdy nie pchałbym się w wodę powyżej połowy osi, niezależnie od prędkości, bo wcale nie trzeba dużo żeby koła wtłoczyly Ci to pod maskę. Potem tylko chwila krztuszenia i check engine. Tutaj zakładam ze jest podobnie, musi być naprawdę niewesoło, by został zalany pojemnik z bateria plus pewnie trochę dynamicznego ciśnienia, czyli prędkości. Ciekawe, co słychać u gościa, który wodował swoją motorówkę, wjeżdżając elektrykiem w jezioro 😉

Nie przegap nowych treści, OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy:
Ocena ogólna
Ocena Czytelników
[Suma: 3 głosów Średnia: 4.3]