Jednym z częściej powtarzanych argumentów przeciwko elektrowniom wiatrowym jest ten, że masowo zabijają one ptactwo. Pod naszym wcześniejszym artykułem pojawiła się całkiem długa dyskusja na ten temat, a Czytelnik Minion podsunął ciekawe statystyki opisujące liczbę ptaków zabijanych przez turbiny wiatrowe (patrz TUTAJ) oraz ginących z innych powodów. Warto je omówić.
W skrócie:
Śmierć sieją przede wszystkim koty. I szklane budynki
Zestawienie zostało przygotowane przez amerykańską agencję rządową US Fish & Wildlife Service (Służba Połowu i Dzikiej Przyrody Stanów Zjednoczonych) na podstawie różnych raportów naukowych usiłujących zliczyć ptactwo ginące na terenie USA. Wynika z niego, że największym zagrożeniem dla ptaków są koty – te dziko żyjące i te mieszkające w domach (źródło):
Powyższe liczby to wartości środkowe, mediany, czyli średnie wypadające dokładnie w środku danego przedziału. Dane są oczywiście przybliżone, ale nawet przy sporych odchyłach łatwo zauważyć, że turbiny wiatrowe mają znikomy wpływ na populację ptaków (ostatnia pozycja).
Ptactwo ginie natomiast (oprócz kotów) rozbijając się o szklane budynki, zderzając się z pojazdami czy wskutek kontaktu z truciznami. Większym problemem od turbin wiatrowych są nawet linie energetyczne i wieże transmisyjne odpowiadające za nadawanie sygnału telewizyjnego, radiowego czy komórkowego.
Mimo to inżynierowie eksperymentują z rozmaitymi sposobami na zmniejszenie liczby kolizji ptactwa z łopatami turbin. Wiadomo już, że ich oświetlenie nie pomaga, dlatego rozważa się zastosowanie zróżnicowanych kolorów, a nawet czasowe wyłączanie turbin, gdy w pobliżu zostaną wykryte stada ptaków.
Zdjęcie wróbla popielatego na wykresie (c) L. Shyamal / Wikimedia
Poniżej: turbiny wiatrowe Enercon miałyby stawać niedaleko dróg, by zasilać stacje ładowania aut elektrycznych.