Analitycy rynkowi są zgodni: nie ma obecnie segmentu, który rozwijałby się szybciej niż rynek ogniw elektrycznych. Tymczasem rynek paliw kopalnych ma się coraz gorzej. Dlatego indyjski państwowy koncern petrochemiczny, IndianOil, postanowił zrobić krok naprzód.
Fabryka baterii metalowo-powietrznych zamiast ropy naftowej. Oczywiście w przyszłości
IndianOil ogłosiło połączenie sił z izraelską firma Phinergy, która konstruuje ogniwa aluminiowo-powietrzne oraz cynkowo-powietrzne (Al-air, Zn-air). Indyjski koncern postawił na tę technologię, ponieważ kraj dysponuje zasobami aluminium, ma też rozwinięty przemysł recyklingu tego metalu.
IndianOil ogłosiło wykupienie niewielkiego udziału w Phinergy, ale następnym krokiem jest współpraca, która zaowocuje zbudowaniem fabryki ogniw Al-air wraz z kanałem dostaw, serwisowania i napraw baterii tego rodzaju (źródło).
Ogniwa Al-air są jednorazowe, po wyczerpaniu się energii konieczna jest wymiana całej zawartości. Lecz mają pewną zaletę: podczas gdy współczesne ogniwa Li-ion osiągają obecnie gęstość energii wynoszącą około 0,3 kWh na kilogram masy, to ogniwa Al-air zaczynają od 1,3 kWh/kg i teoretycznie kończą się w okolicy 8 kWh/kg! IndianOil mówi wprost, że technologia metalowo-powietrzna mogłaby pełnić rolę wspomagającą Li-ion – i ma to sporo sensu.
Bateria Tesli Model 3 oferująca 500 kilometrów zasięgu waży niecałe 0,5 tony. Obecna wersja ogniw Al-air rozwijana przez Phinergy dałaby ten sam zasięg przy niecałych 125 kilogramach. Przy 25-kilogramowym pojemniku mielibyśmy więc zapasowe 100 kilometrów „na wszelki wypadek”.
Jedynym minusem byłaby konieczność wymiany kartridży po takim awaryjnym użyciu:
> Baterie Al-air dają zasięgi 1 000+ kilometrów. Wada? Są jednorazowe