Startują amerykańskie wojenki patentowe. Właśnie wyszło na jaw, że Chargepoint oskarżył swojego konkurenta, firmę SemaConnect, o łamanie patentu na usieciowione (dostępne online) stacje ładowania. Na szczęście sąd wykazał się zdrowym rozsądkiem i umorzył sprawę.
Patenty na wszystko, wroga trzeba rozdeptać
W Stanach Zjednoczonych istnieje całkiem pokaźna grupa firm nazywanych trollami patentowymi. Złożone głównie z prawników usiłują rejestrować absolutnie wszystko, co nie zostało zastrzeżone lub co lada chwila może okazać ważne. Polują przede wszystkim na wielkie i zamożne firmy – Apple, Microsoft, Samsunga, IBM i tak dalej – żeby wydusić z nich pieniądze.
Teoretycznie Chargepoint usiłuje bronić swojego pomysłu, ale patent został sformułowany dość szeroko: pojawiło się w nim „urządzenie”, które „wysyła i odbiera informacje”. Firma złożyła wniosek w 2017 roku, a teraz na jego podstawie usiłowała oskarżyć SemaConnect o kradzież pomysłu.
> Jak kupić Tesla Model 3 RWD w Polsce, skoro nie ma go w konfiguratorze? To bardzo proste
Orzekający w tej sprawie sędzia uznał, że opis Chargepointa jest zbyt ogólny. SemaConnect z kolei stwierdziło, że Chargepoint chce wykorzystać sąd, by umocnić swoją przewagę rynkową. Te opinie podtrzymał sąd apelacyjny, który wydał wyrok w marcu 2019 roku: patenty uznano za zbyt ogólne i opisujące abstrakcyjne idee. Sprawę oddalono (źródło).
Dlaczego decyzja sądu jest ważna również dla nas? Otóż ogólnie sformułowane wnioski patentowe na „urządzenia komunikujące się online” jest na tyle szerokie, że mogłoby zablokować cały amerykański rynek stacji ładowania. A gdy Transatlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji, TTIP, wejdzie w życie, blokada mogłaby się rozlać również na Europę.
Ilustracja otwierająca: stacja ładowania samochodów elektrycznych (c) Chargepoint