Nie wiem, czy kojarzycie komunikat Toyoty sprzed kilkunastu dni: na Igrzyskach Olimpijskich Tokio 2020 będą jeździły pojazdy elektryczne, hybrydy i samochody na wodór. Spójrzcie teraz na obrazek na górze. Jest autorstwa Toyoty. Wskażcie pojazdy dziwaczne oraz nie-samochody. Już? To teraz wskażcie [w miarę] normalnie wyglądający samochód. Już? Ten jedyny normalny to Toyota Mirai, samochód na wodór. Ta dziwaczna reszta jest elektryczna.
Normalny jest na wodór. Dziwactwa są elektryczne. Wodór jest normalny. Elektryczne to dziwactwa. Wodór to przyszłość… Elektryczność to fanaberia…
A teraz spójrzmy na innych producentów:
Dlaczego każdy większy samochód elektryczny porównywany jest z Teslą? Żeby nie zepsuć biznesu
Spis treści
Wspomnijcie Polestara 2 – producent mówił o nim wprost, że będzie konkurował z Teslą Model 3. Jaguar I-Pace? Ten prężył muskuły na tle Tesli Model X i oczywiście zwyciężał z nią w wyścigach. Hyundai Kona Electric? Z całkiem zabawną kampanią „Elon, twój ruch”. Porsche Taycan? Główny konkurent wyznaczony: Tesla Model S. Audi? Wygląda na to, że jest Musk-Have:
Tesla, Elon, Tesla, Elon… Jedyny plus jest taki, że w końcu zrezygnowano z używania terminu „Tesla killer”, bo ludzie reagowali tak:
Mam hipotezę, dlaczego tak się dzieje. To nie przypadek, że jest Tesla-Elon-Tesla-Elon. Bo gdyby Polestar 2 porównał się do Volvo XC60, wyszłoby, że samochód spalinowy firmy-matki to katastrofa pod każdym względem (no, może nie licząc miejsca w środku i startowej ceny) – głośny, wolniejszy, droższy w eksploatacji. To samo dotyczy Jaguara. Porsche to już w ogóle trwoga i strach, że ludzie mogliby wybrać Taycana zamiast droższej 911-tki.
Audi? Zmyślam: Dlaczego nie reklamujemy e-tron jako alternatywy do Q? A, bo chłopaki z marketingu spalinówek przyszli i prosili, żeby absolutnie nie porównywać, bo właśnie wymyślili samochód, inżynierowie im go poskładali, a teraz zaczynają go sprzedawać (=Audi Q8). No i mogłoby się okazać, że to e-tron w sumie naprawdę ekstra jeździ, a Q8… oj!
Reklamowanie samochodów elektrycznych na tle spalinowych własnej produkcji = proszenie się o kłopoty
Po prostu: porównanie się z którymkolwiek modelem spalinowym pokazałoby, że jest on ZNACZĄCO gorszy od samochodu elektrycznego. Może i tańszy, ale olej trzeba zmieniać co rok, na stację benzynową człowiek musi regularnie zjeżdżać, w domu ładować nie można… W efekcie [niemal] 100 procent aktualnego wolumenu sprzedaży okazałoby się archaiczne na tle jednego modelu. Elektrycznego modelu.
Żaden normalny prezes nie zrobi takiego głupstwa. Też bym czegoś takiego nie zrobił swojej ukochanej firmie. Właśnie dlatego choć Tesla mówi do wszystkich, to wszyscy mówią tylko do „przejadającego pieniądze”, „niepoważnego”, „bujającego w obłokach” Muska, jak gdyby na moment zapominali, że istnieje inny świat.
Żeby uszczknąć choć jeszcze miesiąc, żeby te spływające każdego dnia rzeki gotówki wysychały ciut wolniej… Przecież przez te wszystkie lata było tak pięknie i to miałoby się już skończyć?!
Ps. Ta Toyota w prawym górnym rogu to Concept-i pokazany podczas targów w Tokio w 2017 roku. Samochód ma „nawiązywać” lub „zawieszać” (?) rozmowę z kierowcą, by „stać się ulubieńcem swojego właściciela” (źródło). Testy drogowe części funkcji Concept-i zaplanowano na rok 2020 w Japonii.
Ilustracje: otwierająca i na dole (c) Toyota; pierwsza dotyczy Igrzysk Olimpijskich Tokio 2020, druga to model Concept-i