Duże zamieszanie z fabryką samochodów Tesli w Fremont (Kalifornia, Stany Zjednoczone). Producent uważa, że stanowi krytyczną infrastrukturę stanu, dlatego utrzymuje funkcjonowanie linii montażowych. Władze sądzą podobnie. Szeryf hrabstwa mówi „Stop”, a pracownicy… nadal przychodzą do pracy.
Tesla balansuje na granicy
Sytuacja jest skomplikowana i zmienia się dynamicznie. W poniedziałek 16 marca sześć hrabstw w rejonie Zatoki San Francisco ogłosiło nakaz pozostania w domów (ang. shelter in place) i wstrzymanie wszelkich prac, które nie są kluczowe dla funkcjonowania stanu. Tesla uznała że jest kluczowa, a jej szef, Elon Musk, zaprosił ludzi do pracy, choć pozwolił na pozostanie w domach tym, którzy czują się źle albo niekomfortowo.
Lokalne władze uznały, że fabryka Tesli faktycznie jest „biznesem kluczowym [dla społeczności]” i może działać. Wtedy zaprotestował szeryf hrabstwa Alameda i nakazał uśpienie zakładu.
> Fabryka Tesli pracowała mimo koronawirusa i zakazu. Szeryf: A co to za kombinacje?!
Tesla nie podporządkowała się nakazowi i kontynuowała budowanie samochodów. Uzasadniała, że pozwalają jej na to decyzje lokalne oraz obowiązujące przepisy. Ostatecznie obiecała zmniejszenie liczby osób zaangażowanych w produkcję z 10 do 2,5 tysiąca. Tymczasem według szeryfa linie montażowe aut powinny zostać całkowicie zastopowane.
Mimo tego, jak dowiedział się portal Electrek, producent nie planuje wstrzymywania działalności ani przerywania wytwarzania samochodów (źródło). Jednak w fabryce mają się stawiać tylko „kluczowi pracownicy”, a reszta, która może, powinna działać z domu. Nie przeprowadzono też żadnych zwolnień, o których coraz głośniej jest w Stanach Zjednoczonych.
Żeby zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa, ludziom przed wejściem będzie mierzona temperatura. Otrzymają również maseczki, a w halach pojawią się dodatkowe miejsca pozwalające na utrzymanie higieny. Zwiększy się też częstotliwość sprzątania.
Zdjęcie otwierające: (c) Marques Brownlee / YouTube