Większość producentów robi to tak: mapuje na wybranym obszarze każdy centymetr jezdni i dopiero wtedy wpuszcza tam pojazdy (pół)autonomiczne. Tymczasem Musk chce, by Tesle działały jak małe dzieci – same się wszystkiego uczyły i zapamiętywały. Widać to na kolejnym przykładzie: tym razem chodzi o dziury w jezdni.
Tesle wykrywające dziury, etykietujące świat, przesyłające dalej informacje w czasie rzeczywistym, …
Jeden z użytkowników Twittera zapytał Muska, czy możliwe jest, żeby Tesla podczas jazdy tworzyła mapy obszaru, po którym się porusza – uwzględniając znaki STOP i dziury w jezdni. Oraz czy takimi mapami mogłaby się później podzielić z innymi samochodami, które mogłyby się znaleźć na tym terenie.
Odpowiedź była krótka: Tak (źródło).
To tylko jedno słowo, ale konsekwencje są gigantyczne. Tesle już od kilku lat potrafią automatycznie dostosowywać twardość zawieszenia do aktualnego stanu jezdni. Tutaj mówimy o mapowaniu w czasie rzeczywistym i dzieleniu się informacjami z innymi Teslami w okolicy.
Kierowcy Tesli mogliby więc być ostrzegani, że coś się właśnie urwało od tira jadącego A4, że pod Barcinem dziki buszują w kukurydzy przy drodze albo że droga Zaklików-Łążek jest dziurawa po zimie. Trudno przecenić takie informacje, szczególnie podczas jazdy nocą, w nowym terenie lub w złych warunkach atmosferycznych.
W trakcie podcastu Third Row szef Tesli wyznał, że jego zdaniem [rozpoznawanie i] etykietowanie obiektów 3D to „kolejna wielka rzecz”. Stwierdził, że samochód wyposażony w 8 kamer, który w czasie rzeczywistym rozpoznaje elementy otaczającego świata, pozwala na dwa-trzy rzędy wielkości wyższą wydajność i skuteczność w oznaczaniu otaczającej przestrzeni.
Podkreślmy: mówimy na razie o możliwościach, nie o nadchodzącej aktualizacji oprogramowania. Ale… czyżby zbliżał się kres Map Google?
Zdjęcie otwierające: jazda na Autopilocie (c) Duf / YouTube