Komisja Europejska przedstawiła zaktualizowany szkic przepisów o cłach na samochody elektryczne wytwarzane w Chinach. Oprócz dotychczasowej opłaty importowej, która od zawsze wynosiła 10 procent, Tesla zapłaci dodatkowo zaledwie 9 procent, podczas gdy inni produkujący w Państwie Środka będą musieli oddać średnio około 21 procent. Najwyżej opodatkowany został państwowy SAIC Motor, którego marki będą podlegały cłu w wysokości 36,3 (wcześniej: 37,6) procent, co daje w sumie 46,3 procent ceny przywozowej.
Nowe stawki ceł na samochody elektryczne „Made in China”. Wejście w życie spodziewane w październiku
Spis treści
Przed śledztwem Komisji Europejskiej produkty importowane z Chin były objęte stałą stawką celną w wysokości 10 procent ceny netto. Od 5 lipca obowiązują dodatkowe tymczasowe opłaty importowe które sumują się poprzednimi. Mają wynosić zaledwie 9 procent w przypadku Tesli, 17 procent dla BYD-a, 19,3 procent w przypadku Geely (Volvo, Polestar, Lynk & Co, Lotus), 21,3 procent przy współpracujących przedsiębiorstwach, 36,3 procent dla pozostałych firm oraz SAIC Motor (MG Motor, Maxus, IM) – wynika z najnowszego szkicu przepisów.
Dodajmy, że obecna wersja ceł jest „tymczasowa”, producenci składają pieniądze w depozycie. Opłaty importowe wejdą w życie jako obowiązujące w październiku, o ile Komisja Europejska nie zdoła porozumieć się z Państwem Środka w kwestii zaprzestania dotowania lokalnych producentów. A strumień pieniędzy płynie mocno, w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy chiński rząd nie tylko dokapitalizował firmy, które mają się całkiem dobrze, lecz także dotował wspieranie martwych marek (np. Zhidou), żeby kontynuować propagandę sukcesu i „mieć pojazdy w każdym możliwym segmencie”.

Marka Zhidou przez krótki czas była obecna w Polsce z modelem ZD D2S. Ostatecznie firma zbankrutowała, a niedawno została wskrzeszona za sprawą rządowych pieniędzy
Tesla traktowana preferencyjne
Tesla poprosiła o indywidualne rozliczanie w czerwcu lub lipcu 2024 roku. Poddano ją identycznemu dochodzeniu jak inne marki i, jak widać, działania przyniosły skutek (źródło). Producent jest w o tyle ciekawej sytuacji, że w Chinach wytwarza jeden ze swoich dwóch bestsellerów, Teslę Model 3. Na kontynencie europejskim budowana jest Tesla Model Y, Tesle Model S i X powstają w fabryce w Fremont (Kalifornia, Stany Zjednoczone) – oczywiście mówimy o samochodach dostępnych w naszym konfiguratorze. Gdy więc nowe taryfy importowe zaczną obowiązywać, Tesla Model 3 może stać się droższa niż Tesla Model Y. U europejskich producentów to niespotykane, żeby crossover był tańszy niż klasyczny sedan czy fastback, SUV-y „muszą kosztować więcej”, tymczasem firmie Elona Muska już się zdarzało takie zawirowanie cenowe.
Co ciekawe, w nowym szkicu zawierającym uaktualnione stawki celne zadecydowano, że przedsiębiorstwa, które jeszcze nie sprzedawały samochodów w Europie, trafią do kategorii „współpracujących” (21,3 proc.) a nie „innych” (36,3 proc.). Zbadano wreszcie sytuację prawną i uznano, że nie jest możliwe pobranie opłat importowych wstecznie, względem samochodów, które trafiły na nasz rynek przed 5 lipca 2024 roku – co by tłumaczyło duży pik „sprzedaży” chińskich samochodów elektrycznych w czerwcu 2024. Wszystkie zainteresowane strony mają teraz 10 dni na odniesienie się do dokumentu, następnie dojdzie do głosowania.
Cła mają zostać ogłoszone najpóźniej 30 października 2024. Jeśli wejdą w życie, będą obowiązywać przez pięć następnych lat.