Tesla nie stosuje lidaru (radaru laserowego), bo uważa tę technologię za zbędną na drogach. Elektronika samochodu stosuje inne sztuczki, żeby bez niego ocenić odległość do wybranych obiektów na drodze. Na przykład pozycję elementów w ramce. Czasem prowadzi to do pomyłek.
Autopilot Tesli bez lidaru na razie działa lepiej niż konkurencja z lidarami
Musk nie chciał korzystać z lidaru, ponieważ uważał tę technologię za nieefektywną, a zbiór punktów z odległościami jako czasochłonny podczas przetwarzania. Andrej Karpathy z kolei podczas prezentacji komputera FSD słusznie argumentował, że skoro człowiek potrafi jeździć posługując się tylko oczami, bez strzelania laserami z oczu, to znaczy, że taka percepcja świata powinna wystarczyć.
Tesle dysponują urządzeniem, przy pomocy którego mogą zmierzyć odległość do obiektów. Jest nim radar. Jednak uzyskiwana z radaru informacja to chmura punktów niekoniecznie opowiadająca całą historię o świecie. Aby to zrozumieć, wystarczy sobie wyobrazić poniższy obraz z widocznymi tylko punktami, bez tła z jezdnią, wiaduktem czy betonowymi barierami:
Dlatego oprogramowanie Tesli stosuje różne sprytne sztuczki, by oceniać odległość do obiektów. Na przykład potrafi obliczać odległość do sygnalizatorów bazując na rozmiarach świateł (czerwone, …), ponieważ te są znormalizowane. Potrafi dzięki temu uzyskać skuteczność zbliżoną do lidaru (źródło)!
Teraz Green dostrzegł kolejny ciekawy sposób: zauważył, że prawdopodobnie badana jest lokalizacja obiektu w ramce obrazu. Sygnalizator ulokowany wyżej zostaje rozpoznany jako położony bliżej i w taki sposób zostaje przedstawiony na licznikach samochodu (źródło). Możliwe, że Tesla nie jest w stanie porównać wielkości obiektów albo są one zbyt daleko, żeby to zrobić:
Jest w tym percepcyjna logika: kiedy dojeżdżamy do zawieszonych nad ulicą sygnalizatorów, te bliższe nas szybciej znikną nad naszym dachem. Linie perspektywy zbiegają się bowiem w jednym punkcie na horyzoncie, więc im jest coś niżej, tym musi być dalej.
Oczywiście elektronika popełnia tutaj błąd, bo nie umie [jeszcze] dostrzec linki, na której wiszą sygnalizatory. Dla samochodu równie dobrze mogłyby one lewitować w powietrzu. Dla człowieka lewitacja jest nie do przyjęcia, my dostrzegamy linkę i bez zastanawiania się nad nią rozumiemy, że pewnie trochę się poluzowała przez te wszystkie lata. W dodatku widzimy, że wszystkie sygnalizatory są identycznej wielkości, więc zapewne muszą być obok siebie.