Niewykluczone, że patrzymy właśnie na przyszłość rafinerii, którym nie uda się sprzedać nadmiaru wyprodukowanej benzyny. Zakłady Shella w Szkocji muszą wypalać gigantyczne ilości etanu, ponieważ nie są w stanie go przechować – a jedyny odbiorca prowadzi właśnie przegląd w fabryce.
Trzeba spalić, bo nie ma co z tym zrobić
Według informacji uzyskanych przez BBC, Shell wypala „znaczące ilości” etanu (C2H6) w zakładach niedaleko Mossmorran w Szkocji (Wielka Brytania). Jest do tego „zmuszony”, bo Exxonmobil, jedyny odbiorca etanu, zamknął na czas przeglądu instalacji lokalną wytwórnię etylenu (C2H4). A Shell nie posiada zbiorników, które mogłyby przechować takie ilości gazu (źródło, źródło).
Z drugiej strony koncern naftowy nie może (nie chce?) tak po prostu wyłączyć fabryki, ponieważ oprócz etanu wytwarza w niej propan, butan i benzynę. Firma podjęła już „jakieś” działania z dostawcą gazu ziemnego, szuka też innych rynków zbytu etanu.
Niewykluczone, że podobne sytuacje będą zachodziły w przyszłości w rafineriach ropy naftowej. Każdy samochód elektryczny na drodze oznacza, że dobowe zużycie benzyny lub oleju napędowego spada o około 2 litry dziennie. Być może wartość ta jest większa, bo na elektryki decydują się osoby, które dużo jeżdżą i potrafią liczyć.
Przy jednym, dziesięciu, stu samochodach jest to liczba trudna do zauważenia. Gdy jednak elektryków będą tysiące, zacznie się powolne wymieranie stacji paliw, które nie zdecydują się na uruchamianie stacji ładowania. A mniej stacji paliw oznacza mniej odbiorców benzyny i oleju napędowego.
Zdjęcie otwierające: gigantyczna łuna nad zakładami Shella niedaleko Mossmorran (c) Kevin Grant/Mossmorran Action Group
Warto przeczytać również: Oil Producers Are Burning Enough 'Waste’ Gas to Power Every Home in Texas