Amerykański stan Illinois chce obłożyć właścicieli samochodów elektrycznych dodatkową opłatą. Zamiast dotychczasowego podatku rejestracyjnego w wysokości 17,5 dolara na rok (równowartość około 67 złotych) mieliby oni płacić aż 1 000 dolarów (3 824 zł) corocznej opłaty na rozwój infrastruktury.
Coroczna opłata zamiast podatku drogowego
Zgodnie z propozycją numer HB 3233 właściciele samochodów elektrycznych ponosiliby znacznie wyższe koszty rejestracji aut. Wszystko przez to, że nie płacą oni podatku drogowego, który został zawarty w benzynie – czyli nie dokładają się do infrastruktury. Propozycja zwiększonej opłaty wyszła od radnego Martina Sandovala, który oszacował dodatkowe wpływy do stanowej kasy na poziomie 2,4 miliarda dolarów (równowartość 9,2 miliarda złotych).
> Jak odciąć się od Autopilota? Wystarczy go włączyć i… złamać ograniczenie szybkości
Uzasadnienie brzmi sensownie, ale może zabić w stanie rynek samochodów elektrycznych. Ich właściciele płaciliby ponad 4 razy więcej niż nabywcy aut spalinowych (200-250 dolarów, równowartość 760-960 złotych) i prawie 60 razy więcej niż dotychczas!
Przeciwnicy nowego podatku podkreślają, że nie objęto nim hybryd, a przyjęcie go ukarze właścicieli elektryków za to, że chcą zadbać o czystsze powietrze w okolicy. To trochę tak, jakby zmusić ich do kupienia niemal 1,9 tysiąca litrów benzyny – amerykańska średnia – z których każdy litr byłby obłożony podatkiem w wysokości 53 centów, czyli równowartości około 2 zł/litr.
Zdaniem redakcji www.elektrowoz.pl
Nie lubimy podsuwać takich pomysłów politykom, ale postanowiliśmy opisać temat, ponieważ prędzej czy później pojawi się on również w Polsce. Spodziewamy się, że jedną z pierwszych propozycji będzie wtedy obowiązek montażu liczników energii w samochodach elektrycznych. Dlatego mamy nadzieję, że nasz opis już dziś skłoni tęgie głowy do namysłu – i do stworzenia zawczasu sensowniejszego rozwiązania.
Ilustracja otwierająca: Tesla Roadster „Elequik” na drodze stanowej w Illinois (c) Thomas Anderson, Flickr