Dobre kilka miesięcy temu Rich z kanału Rich Rebuilds ogłosił, że planuje zamontowanie silnika spalinowego w Tesli Model S. Na podobny pomysł wpadła już austriacka firma Obrist Powertrain, która ideę napędu czysto elektrycznego uznała za niesmaczną. Ale Rich zagrał ostro, zdecydował się na silnik V8.
Spalinowa Tesla Model S – prace trwają
Firma Obrist Powertrain działała delikatnie: zamiast nieprzyzwoicie pojemnej baterii o pojemności 54 kWh (Tesla Model 3 SR+) zamontowano akumulatory o pojemności około 17 kWh własnej konstrukcji. Pod przednią maską wylądował mały dwucylindrowy silnik spalinowy o mocy 40 kW, którego jedynym zadaniem jest ładowanie baterii. Dopóki akumulatory są naładowane, auto jeździ po staremu. Gdy się rozładują, mały silniczek z trudem rozpędza je do 65 km/h. Ale coś za coś – taka Tesla HyperHybrid ma 1 000 kilometrów zasięgu.
Rich nie bawił się w niuanse. W popowodziowej Tesli Model S wzbogaconej o elektronikę z innego auta zamontował silnik V8 LS3 o pojemności 6.2 litra, który w najsłabszej, niedoładowanej wersji wytwarza 318 kW (432 KM) mocy. Silnik zamontował w przestrzeni pod przednią maską. Za nim znalazło się miejsce dla skrzyni biegów i wału, który przekazuje napęd na tylne koła.
Pompę paliwa zmontował z części pochodzących z Mazdy Miata oraz Chevroleta Corvette, całość odpalana jest ręcznie. Układu wydechowego nie ma, przynajmniej w klasycznej formie. Silnik jednak udało się uruchomić, a ten, dosłownie, niemal zapalił komorę silnika za sprawą rozpryskiwanego paliwa:
Choć konstruktor wykonuje swoją pracę dla zabawy, ponieważ „może i nikt tego wcześniej nie zrobił”, a Tesla zirytowała go odcięciem od ładowania, wywołał złość w środowisku. Wielu internautów uznaje montowanie silnika spalinowego do Tesli za świętokradztwo. Niektórzy nie rozumieją pomysłu, ponieważ zwykle konwersje dokonywane są w przeciwnym kierunku, by z telepiącego się auta spalinowego zrobić cichy i szybki samochód elektryczny.
Warto obejrzeć, trochę reklam, ale mnóstwo ciekawostek i konkretów: