Nasz Czytelnik, Pan Konrad, opowiadał nam już o swoich wrażeniach nt. Nissana Leafa. Dziś zapytaliśmy go o to, jak na samochód zareagowało otoczenie i jak to jest z ładowaniem elektryka, gdy mieszka się w bloku lub kamienicy. Oto jego odpowiedzi.
Samochód elektryczny w mieście: bywa ciężko z ładowaniem, ale sceptycy się nawracają
Redakcja www.elektrowoz.pl: Czy zaczepiają Pana ludzie na ulicy z pytaniami o auto?
Dotychczas mi się to nie zdarzyło, ale praktycznie nie ma dnia, by ktoś ze znajomych czy współpracowników nie pytał mnie o wrażenia, zasięg auta czy to jak sobie radzę z ładowaniem. Przyjemne jest też zainteresowanie pieszych, którzy widzą bezszelestnie poruszające się auto i podążają za nim wzrokiem.
Jakie są reakcje kolegów, którzy jeździli? Nawrócili się? Nadal sceptyczni? Jak reagowali wcześniej, a jak patrzą teraz?
Gdy powiedziałem kolegom o tym, że kupuję auto elektryczne, to nie było końca uszczypliwych uwag czy naśmiewania się ze mnie. Jednak widzę, że w ostatnich tygodniach sytuacja trochę się zmieniła. Nie wiem do końca, z czego to wynika. Myślę, że to dzięki temu że temat elektromobilności jest teraz szeroko omawiany.
Aut elektrycznych powoli przybywa, a sceptycy zauważają, że nawet w naszym kraju można bez problemu jeździć takim samochodem. Również dzięki większej dostępności do rzetelnych informacji łatwiej jest o znalezienie solidnych argumentów w dyskusji.
Okiem praktyka: jak jest z ładowaniem, gdy człowiek mieszka w kamienicy?
Nie ukrywam, że trochę przeliczyłem się z łatwością ładowania, zwłaszcza w perspektywie problemu z szybkim ładowaniem nowego Leafa. Aktualnie jestem w trakcie poszukiwania garażu z dostępem do prądu, bo, jak się okazuje, bez odpowiedniego przedłużacza nie podciągnę prądu do samochodu, który stoi pod kamienicą.
Warto dodać, że producent odradza zwykłe ogólnodostępne przedłużacze, ponieważ mogą się stopić z powodu zbyt wysokiego natężenia prądu.
Na szczęście niedaleko domu mam aż 4 punkty ładowania, więc problem nie jest duży. Tym bardziej, że w tych miejscach jestem kilka razy w tygodniu i zawsze mogę sobie podładować auto robiąc zakupy czy jedząc obiad. Nie zmienia to faktu, że bez własnego garażu czy ładowarki korzystanie z auta elektrycznego jest kłopotliwe.
Czyli robi Pan zakupy tam, gdzie są ładowarki? Wydaje Pan więcej pieniędzy w tych miejscach?
Zdecydowanie tak. Łączę ładowanie samochodu z zakupami i obiadem. Cieszę się, że nie musiałem zmieniać przyzwyczajeń: jeszcze przed zmianą samochodu regularnie przyjeżdżałem do Galerii Bronowice [nasz Czytelnik jest z Krakowa – przyp. red.], więc mogę połączyć przyjemne z pożytecznym.
W trakcie zakupów i posiłku, a więc w trakcie nieco ponad godziny, doładuję ok 15% baterii, co przy używaniu auta na same dojazdy do pracy wystarczy mi prawie na cały tydzień.
Zauważył Pan różnicę w czasie jazdy z/do pracy? Wykorzystuje Pan buspasy i możliwość darmowego parkowania?
Czas jazdy do/z pracy pozostał na tym samym poziomie; moja trasa nie przebiega w okolicy buspasów, które mogłyby mi pomóc. Zresztą, staram się nie korzystać z buspasów regularnie, ponieważ mało kto wie że auta elektryczne są dopuszczone do ruchu po tych fragmentach drogi. Parokrotnie spotykałem się ze złośliwością innych kierowców. Szkoda nerwów, gdy zysk jest minimalny.
Nie zmienia to jednak faktu że w zatłoczonym mieście jest to znaczne ułatwienie i spora zachęta dla potencjalnego nabywcy elektryka.
Czy Żona już jeździła? Jak zareagowała?
Niestety, jeszcze nie było okazji, by siadła za kierownicą, ale jako pasażer jest bardzo zadowolona z komfortu jazdy. Sama też zaczęła się interesować hybrydami i autami elektrycznymi, co mnie bardzo cieszy.
Zdjęcie otwierające: Nissan Leaf podłączony do ładowania w centrum handlowym, dzięki uprzejmości (c) Konrad G.
|REKLAMA|
|/REKLAMA|