Patrolowi policji z Fremont Tesla rozładowała się podczas pościgu. Szybko wyszło na jaw, że nie był to efekt dużego zużycia energii w trakcie ostrzejszej jazdy, lecz… gapiostwa kogoś, kto obsługiwał samochody dzień wcześniej. Zapomniano o podłączeniu samochodu do gniazdka.
Wycofał się z pościgu, bo zostało mu 10 km zasięgu
Wydział policji w Fremont (Kalifornia, Stany Zjednoczone) kupił w 2018 roku używaną Teslę Model S 85 wyprodukowaną cztery lata wcześniej. Samochód zastąpił starszego Dodge’a Chargera, który wypadł z floty. Policja kupiła auto na próbę, żeby sprawdzić, czy elektryk sprawdzi się na służbie i pozwoli na oszczędności na paliwie.
> Dodge Chargery idą w odstawkę. Policja w Bargersville wybrała Tesle Model 3
Tesla trafiła do testów w pierwszej połowie roku, a latem zaczęto wykorzystywać ją w regularnych patrolach. Niestety, dwa dni temu jadący nią policjant miał pecha: podczas pościgu bateria samochodu niemal się rozładowała i auto zwolniło do 10 km/h. Policjant wezwał na pomoc posiłki, a sam wycofał się z akcji. Sprawa odbiła się echem w wielu mediach w Stanach Zjednoczonych.
Okazało się, że problem wziął się z faktu, że ktoś nie podłączył samochodu do ładowania po poprzedniej zmianie. Jak wyznał rzecznik policji w Fremont, taka sytuacja zdarza się od czasu do czasu również w samochodach benzynowych – po prostu ktoś zapomina o zatankowaniu auta po zakończeniu służby.
Nota od redakcji www.elektrowoz.pl (2019/09/28): podczas przysłuchiwania się nagraniu źle zrozumieliśmy wypowiedź policjanta. Powiedział on, że zostało mu 10 kilometrów zasięgu, a nie, że jedzie 10 km/h. Nie udało nam się znaleźć informacji, czy Tesla Model S 85 bardzo zwalnia, gdy bateria jest rozładowana do 3 procent. Tekst został skorygowany. Szersze oświadczenie policji:
> Rozładowana policyjna Tesla, czyli funkcjonariusze się tłumaczą