W 2017 roku kierownik marketingu Przemysłowego Instytutu Motoryzacyjnego, Paweł Goller, wypowiedział się w kwestii samochodów elektrycznych. Jego wypowiedź jest regularnie przytaczana przez przeciwników elektryków, dlatego uznaliśmy, że warto ją wyjaśnić.
Co miał na myśli Paweł Goller z PIMOT-u?
W największym skrócie: nic. Po prostu fatalnie się pomylił.
Ale do rzeczy. Uwieczniony na nagraniu TVN / X-news Paweł Goller mówi tak:
Żeby samochód elektryczny, który zużywa 15 kWh energii, mógł dostać ten prąd, elektrownia musi zużyć 55 kWh. Mamy identyczny wynik, jak w samochodzie zasilanym na benzynę, jeśli chodzi o konsumpcję energii. Elektrownia, żeby wyprodukowała te 55 kWh energii, musi wyemitować do atmosfery 16 kilogramów dwutlenku węgla. Samochód benzynowy emituje 14 kilogramów dwutlenku węgla.
Zacznijmy od drobnostki: nie do końca wiemy, skąd cytowana przez specjalistę niska sprawność procesu wytwarzania i dostarczania energii wynosząca około 27 procent (15/55). Choć nagranie pochodzi z 2017 roku, cytowane przez Gollera dane prawdopodobnie są nieco starsze (2007? 2012?). Liczby z 2017 roku, do których dotarliśmy, sugerują, że sprawność całego procesu – wytwarzanie->dostarczanie->ładowanie->napędzanie – wynosiła wtedy co najmniej 29-30 procent.
10 procent różnicy to całkiem dużo. Ale zostawmy ten temat.
Gdzie jest błąd w rozumowaniu?
Nasze najważniejsze zastrzeżenie do cytowanego dość regularnie Pawła Gollera brzmi tak: przez pomyłkę zestawił dwa różne procesy. W jego porównaniu pojawił się znak równości między:
- procesem produkcji i dostarczania energii do samochodu elektrycznego,
- ORAZ procesem spalania paliwa w celu poruszania samochodu spalinowego.
Innymi słowy: Paweł Goller założył, że w baku samochodu spalinowego benzyna pojawia się w cudowny, magiczny sposób – albo była tam od zawsze.
Wystarczy chwila namysłu, żeby odpowiedzieć, jak powinno wyglądać poprawne porównanie: skoro w samochodzie elektrycznym zajmujemy się tematem produkcji i dostarczania energii do niego, przy samochodzie spalinowym powinniśmy zrobić to samo. Czyli do emisji podczas jazdy należałoby doliczyć zużycie energii przez rafinerię oraz paliwo, które spaliła cysterna.
I wtedy rachunek będzie się zgadzał.
To znaczy: nie, nie będzie się zgadzał. Samochód spalinowy prawdopodobnie sromotnie przegra, bo nawet w najbardziej optymistycznych szacunkach mówi się, że do wytworzenia litra paliwa potrzebne jest około 1,3 kWh energii. Rafineria bierze tę energię ze spalania paliwa (inne pochodne ropy naftowej) oraz z elektrowni węglowych.
Naukowcy mają prawo się mylić, bo właśnie na tym polega nauka. Ale nie cytujmy już więcej tej wypowiedzi Pawła Gollera.
Zdjęcie otwierające: Paweł Goller (c) Raport Turbo / X-news / TVN