Erik Windahl zdecydował się z kolegami przejażdżkę po Europie, bo chciał poznać swój „ekscytujący samochód”, Porsche Taycan 4S. Lubi wcisnąć gaz do dechy, co wymusza częste ładowanie, więc stacje ładowania na kontynencie mocno go rozczarowały. Teraz odradza takie podróże autem innym niż Tesla.

Porsche Taycan 4S: samochód wspaniały, zasięg słaby

Norweski podróżnik przebywa w tej chwili z dwoma przyjaciółmi w Maladze (Hiszpania), gdzie uziemiła go panosząca się po Europie zaraza. Jak mówi portalowi TV2.no, „Gdyby wiedział, co go czeka, prawdopodobnie nigdy nie ruszyłby [się z domu]”.

Droga z Oslo przez Danię przebiegła bez problemów. Kłopoty zaczęły się w północnej części Niemiec, gdzie znacząco spadła liczba możliwych do wyboru stacji ładowania. W środku Niemiec zrobiło się lepiej, natomiast we Francji i Hiszpanii wybór stał się bardzo lichy. Norweg mówi wprost o podróży od gniazdka do gniazdka (źródło).

Jeździ się szybko, ale krótko

Właściciel jest bardzo zadowolony z Taycana, choć życzyłby sobie, żeby elektryczne Porsche oferowało o 50 procent więcej zasięgu. Jak twierdzi: „kocha jeździć i nieco nudzi go, że musi zatrzymywać się [na ładowanie] po 200-250 kilometrach. W samochodzie benzynowym pokonałby dwa razy większą odległość”.

> Tesla na Autopilocie zahamowała bez powodu. Jadący za nią samochód wpakował się jej w bagażnik [Innherred]

Jego auto konsumowało między 30 a 37 kWh na 100 kilometrów (300-370 Wh/km). Absolutnie najniższe zużycie, jakie udało mu się osiągnąć w trybie zasięgu (Range Mode), to 23,8 kWh/100 km. Starał się jechać 130-150 km/h, chociaż między Barceloną a Walencją (Hiszpania) musiał pilnować 90 km/h, żeby dotrzeć na miejsce.

I tutaj dochodzimy do sedna problemu: Windhal jest bardzo rozczarowany usługą „Charging Planner” Porsche, ponieważ nie podaje ona żadnych informacji o punkcie ładowania albo dostępnych mocach. Gdy wjeżdżamy na stację, znika informacja o długości postoju, co znacząco utrudnia planowanie podróży. Szczególnie, że ładowanie trwało od kilkunastu minut na urządzeniach Ionity do kilku godzin w innych lokalizacjach.

Norweg zapewne porównuje usługę Porsche z nawigacją Tesli, która wyznacza trasę przez Superchargery oraz dobiera taki czas ładowania, by maksymalnie skrócić podróż:

Podróżnik był też niezadowolony z dużej liczby nieaktywnych stacji. Na ostatnim etapie czterodniowej podróży, gdy trafił na kolejną niedziałającą ładowarkę, samochód rozładował mu się na drodze. Nie udało się przekonać ludzi z pobliskiego hotelu do użyczenia gniazdka, więc skończyło się na lawecie, która przetransportowała auto do najbliższego dealera Porsche.

Nie chce wracać na własną rękę i ponownie przechodzić tych samych katuszy. Dlatego usiłuje namówić szefa Porsche, żeby pomógł mu w drodze powrotnej. I odradza takie podróże, chyba że korzystamy z Tesli, którą możemy ładować na rozbudowanej sieci Superchargerów.

> KATOWICE. Powstał drugi Tesla Supercharger w okolicy. Już działa

Nota od redakcji www.elektrowoz.pl: Norweg trochę przeszarżował, ale z jego doświadczeń płynie cenna nauka. Jeśli chcemy podróżować elektrykiem, pamiętajmy o zakupie takiego modelu, który pozwoli nam na przejechanie często pokonywanego dystansu z maksymalnie jednym międzyładowaniem. Porsche nie zawsze będzie dobrym wyborem – za bardzo kusi do szybkiej jazdy.

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 8 głosów Średnia: 4.5]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy: