Short-sellerzy to gracze, którzy wypożyczają akcje, by je (od)sprzedać w bardzo krótkim czasie. Opłaca im się to tylko wtedy, gdy spodziewają się, że kurs walorów spadnie. Gdy rośnie, muszą dopłacić różnicę – i oczywiście zapłacić prowizję wypożyczającemu. W ostatnich latach ulubioną marką short-sellerów była Tesla.
Short-seller zyskuje, gdy firma bankrutuje. A Tesla rośnie
O Tesli od wielu lat mówi się, że jest na krawędzi bankructwa, a jej szef nie potrafi zarządzać finansami (bo je reinwestuje zamiast wypłacać dywidendę akcjonariuszom). Pojawiali się nawet wróżbici, którzy z dokładnością co do minuty wyznaczali datę upadku producenta. Właśnie dlatego short-sellerzy tak zakochali się w firmie Elona Muska – spodziewali się dużego zarobku w krótkim czasie.
> Tesla ZBANKRUTUJE 6 sierpnia 2018 roku o godzinie 2.17 rano
Wygląda na to, że – jak zwykle – wygrało tylko kasyno, które przekonało ludzi, że warto grać. Tutaj: maklerzy, banki i właściciele akcji, którzy wypożyczali je short-sellerom i obsługiwali transakcje. Zgodnie z obliczeniami firmy S3 Partners, grający na spadek wartości Tesli w 2019 roku stracili 2,9 miliarda dolarów. Właśnie tyle pieniędzy musieli wyłożyć z własnych kieszeni, bo kurs akcji urósł w sumie o 26 procent (źródło).
Najgorsza była dla nich druga połowa roku, ponieważ od najniższego poziomu w czerwcu 2019 do najwyższego w grudniu 2019 akcje firmy zyskały prawie 70 procent na wartości. Wszyscy liczący na obniżenie kursu walorów w tym okresie stracili prawie 8 miliardów dolarów (równowartość 30,6 miliarda złotych), ocenia dalej S3 Partners.
Po ogłoszeniu wstępnych danych za czwarty kwartał 2019 roku (link poniżej), akcje Tesli po raz kolejny wzrosły. Tylko w kilku pierwszych dniach stycznia 2020 roku short-sellerzy stracili 330 milionów dolarów (równowartość 1,3 miliarda złotych).
> Rekordowe wyniki Tesli. W czwartym kwartale 2019 dostarczono 112 tysięcy samochodów
Zdjęcie otwierające: Elon Musk, wyrwany z kontekstu gest podczas targów E3 (c) gameslice / YouTube
