Site icon SAMOCHODY ELEKTRYCZNE – www.elektrowoz.pl

Kierowca Tesli, która wbiła się pod wóz strażacki, patrzył na drogę, ale nie zauważył dużej przeszkody

W styczniu 2018 roku Tesla Model S wbiła się pod wóz strażacki obsługujący inny wypadek. Podejrzenia padły na Autopilota, który miał doprowadzić do kolizji z samochodem ciężarowym. W pewnym sensie okazało się to prawdą: kierowca włączył Autopilota i całkowicie powierzył mu prowadzenie pojazdu. Ale nie pamięta niczego, co mogłoby go obciążać.

Zdjął ręce z kierownicy prawie 13 minut wcześniej

Wóz strażacki stał na lewej odnodze pasów ruchu przed radiowozem policyjnym, ponieważ wcześniej doszło tam do wypadku samochodu osobowego i motocykla. Pojazd został ustawiony pod skosem na lewym pasie dla aut z wieloma pasażerami (ang. High Occupancy Vehicle). Zarówno policja, jak i straż pożarna, miały włączone sygnały świetlne, czyli zostały prawidłowo oznakowane.

Tesla Model S, która jechała pasem HOV, uderzyła w wóz strażacki piętnaście minut później. W wozie nie było strażaków, kierowca wyszedł z samochodu bez szwanku, choć chwilę wcześniej jechał z szybkością 105 km/h. Strażacy byli zdziwieni, że nikomu nic się nie stało:

> Wypadek Tesli na Autopilocie. Przy 105 km/h bez obrażeń [FOTO]

Wstępne ustalenia mówiły, że samochód jechał na Autopilocie. I faktycznie, przez większość czasu właściciel auta nie miał rąk na kierownicy. Zdjął je 12 minut 57 sekund przed uderzeniem. W tym czasie Tesla cztery razy domagała się położenia dłoni na kole – i za każdym razem człowiek to robił, to znaczy lekko ruszał kierownicą, żeby samochód wiedział, że kierowca czuwa nad jazdą.

Ostatni alert pojawił się 9 minut przed zderzeniem, w momencie kolizji samochód prawdopodobnie prowadził się sam. Tuż przed zderzeniem auto wyhamowało do szybkości między 6 a 38 km/h.

I tutaj zaczynają się rozbieżności.

NTSB: Samochód jechał sam na Autopilocie. Kierowca: Trzymałem kierownicę

Raport amerykańskiej Narodowej Rady Bezpieczeństwa Drogowego (NTSB) stwierdza jednoznacznie, że samochód był prowadzony wyłącznie przez Autopilota. Było to powtórzenie informacji otrzymanych od Tesli, która zaraportowała, że auto nie wykrywało wtedy dłoni na kole.

Problem w tym, że Tesle nie posiadają czujników dotykowych. Obecność człowieka sprawdza się prosząc go o delikatne ruszenie kierownicą. Gdy to zrobi (tj. zaaplikuje niewielki moment obrotowy), samochód uznaje, że kierowca czuwa nad jazdą. Skądinąd wiadomo, że dłonie luźno zwisające lub przytrzymujące kierownicę u dołu nie generują wystarczającego momentu obrotowego, a więc nie są wykrywane.

> Naprawy blacharskie Tesla Model 3? Warsztat pod Berlinem, ceny w euro. Tutaj: 15 tysięcy

Pasażer z samochodu, który jechał równolegle do Tesli, stwierdził, że przed zderzeniem kierowca patrzył w dół na telefon lub inne urządzenie, które trzymał w lewej dłoni. Prawą miał dotykać kierownicy. Nie patrzył na drogę.

W przesłuchaniu dla NTSB właściciel samochodu zaprzeczył tym doniesieniom. Przyznał jednak, że jego dłonie spoczywały na udach, a kierownicę trzymał u dołu. Obok siebie miał bajgla i kubek z kawą. Utrzymywał, że patrzył w przód, lecz wozu strażackiego nie zauważył odpowiednio wcześnie, by zapobiec wypadkowi. Twierdzi, że na pewno nie miał w dłoni telefonu, jednak nie pamięta, czy trzymał w niej bajgla i kubek z kawą.

Raport NTSB zamknięto bez formułowania jakichkolwiek zarzutów pod adresem Tesli. Z jego treścią można się zapoznać poniżej, dla wygody Czytelników przetworzyliśmy PDF-a na zbiór obrazów. Oryginalny dokument można znaleźć TUTAJ.

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 2 głosów Średnia: 5]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy:
Exit mobile version