Osoby, które uważają, że wodór jest paliwem przyszłości, raczej nie powinny zaczynać przygody z zerową emisją od samochodu elektrycznego (BEV), bo przejście na wodór (FCEV) będzie dla nich wyjątkowo bolesne. Przekonał się o tym James May, który po nieco ponad roku postanowił sprzedać Toyotę Mirai, auto z ogniwami paliwowymi.
Toyota Mirai weszła, Toyota Mirai wyjdzie
James May kupił auto z napędem wodorowym pod koniec 2019 roku. Z pierwszych deklaracji wynikało, że traktował je jako równoważne do Tesli Model S, którą nabył mniej więcej w tym samym czasie. Zależało mu na w miarę obiektywnym porównaniu obu pojazdów.
Z samochodem z ogniwami paliwowymi (wodorowymi) wytrzymał nieco ponad rok. Uznał, że czas pozbyć się Toyoty, choć była jego „ulubionym samochodem”, grzecznym, niezbyt szybkim, ale dobrze zrobionym. Dlaczego? Gdy kupował samochód, w Zjednoczonym Królestwie było 8 stacji tankowania wodoru. Teraz, w marcu 2021 roku, tych stacji jest w sumie 11. A on czuje się już zbyt stary, nie chce mu się jeździć do dystrybutora, żeby uzupełnić gaz w zbiornikach.
May ma garaż, więc alternatywę do Mirai, Teslę Model S, samochód elektryczny może ładować z gniazdka, bez konieczności szukania dystrybutorów wodoru. Nie jest to najszybsza metoda zwiększania zasięgu, ale z pewnością jest najwygodniejsza i najtańsza – w Zjednoczonym Królestwie zdarzają się już sytuacje, gdy dostawca energii dopłaca do zużycia, ponieważ jest nadprodukcja energii. Można więc naładować baterie w samochodzie i jeszcze na tym zarobić.
W Polsce do takich sytuacji nie dochodzi, ale ładowanie auta w domu zawsze będzie bardziej komfortowe niż konieczność odwiedzania jakichś odległych placówek. To mniej więcej tak samo, jak możliwość odebrania paczki w pobliskim paczkomacie kontra awizo znalezione w skrzynce pocztowej.
Warto pamiętać, że Toyota Mirai I właśnie została zastąpioną Toyotą Mirai II, drugą generacją modelu. Może się zatem okazać, że wydawca Maya (Drivetribe) chce podnieść zainteresowanie kanałem, a następnie pokazać nową wersję auta. Przekonamy się o tym w nadchodzących tygodniach. Z naszego punktu widzenia, z tego szczerego wyznania Jamesa Maya, płynie jednak jeden komunikat, na który warto zwrócić uwagę: ktoś, kto ma możliwość ładowania samochodu w domu, uzna za niewygodę konieczność odwiedzania stacji tankowania. Czy to wodoru, czy benzyny.
Warto obejrzeć: