Wyniki finansowe działu Model e – odnogi Forda zajmującej się tylko samochodami elektrycznymi – nie są najlepsze. Podczas podsumowania pierwszego kwartału 2023 roku firma ujawniła, że wyprodukowała tylko 12 000 pojazdów i na każdym z nich traciła średnio około 58 300 dolarów, równowartość około 243 000 złotych netto. Mimo tego w Stanach Zjednoczonych zdecydowano się na drugą obniżkę cen w tym roku. Ford ma pewien zapas, ponieważ na solidnym plusie są samochody spalinowe, szczególnie pickupy.

Każdy kupiony elektryk Forda to dla firmy cios w nos

Strata w pierwszym kwartale 2023 wyniosła 700 milionów dolarów i była najwyższa od początku 2022 roku. Wyprodukowano 12 000 samochodów (rok temu: 18 000 egzemplarzy), mniej niż 1 000 tygodniowo. Przestój w fabryce Cuautitlan (Meksyk) był planowany, jego celem było podniesienie wydajności zakładu, ale gdyby nie auta spalinowe, firma pędziłaby na spotkanie ze ścianą. Trzon sprzedaży stanowią Mustangi Mach-E, więc żeby ich sprzedaż nie generowała strat, samochody musiałyby podrożeć dwukrotnie.

Mimo tego, że elektryczne Fordy są „za tanie”, firma po raz drugi w tym roku obniżyła ich ceny w Stanach Zjednoczonych o 8 procent. W Polsce mieliśmy do czynienia z jedną obniżką, druga jeszcze do nas nie dotarła. Jeśli się pojawi, najtańszy Ford Mustang Mach-E RWD 75 (70) o zasięgu 440 jednostek WLTP powinien kosztować około 250 000 złotych. Dla porównania: Tesla Model Y RWD startuje obecnie od 224 990 złotych, zastosowanie baterii BYD może, choć nie musi, obniżyć tę kwotę o 2-3 procent.

Prezes Forda, Jim Farley, uważa cięcia cen za „niepokojący trend” na rynku. Zdiagnozował, że Tesla musi obniżać stawki, bo czuje presję ze strony konkurencji i ma starzejący się produkt. Równocześnie sam Ford stoi w dużym rozkroku: spalinowa część biznesu utrzymuje mu ekstrawagancję w postaci elektryków, ale ten rynek nie dość, że wkrótce zacznie się kurczyć, to jeszcze jest świadomie obcinany przez amerykańskiego producenta (patrz: wycofywanie modeli z oferty). Dlatego przedsiębiorstwo chce się ratować ucieczką w nową generację aut, pickupy i vany, gdzie konkurencja jest mniejsza.

Nota od redakcji Elektrowozu: zaczynamy mieć wrażenie, że za dwa-trzy lata Tesla może mieć wystarczający zapas gotówki, by wykupić Forda. Wyobraźmy sobie, że ikona Ameryki, Ford F-150, stałby się Teslą F-150…

Ważnym uzupełnieniem wyznań Forda jest interpretacja Pana Khara:

Droga Redakcjo – to bardzo zakrzywione przedstawienie tematu, wygląda jakby każdy dodatkowy samochód sprzedany powiększał stratę. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie!

Strata jest spowodowana właśnie niską skalą produkcji i sprzedaży. Po prostu marży na samochodach nie wystarcza do spłacenia wysokich kosztów stałych fabryk.

Obniżka cen może zmniejszyć stratę – to nie jest intuicyjne, ale tak działa efekt skali – mimo, że marża na 1 szt. samochodu będzie niższa, to pobudzenie sprzedaży spowoduje, że masa marży będzie większa (suma marży ze wszystkich aut). Istnieje „próg rentowności”, czyli liczba aut sprzedanych, przy której strata zmienia się w zysk.

W Tesli było podobnie – dopiero wyskalowanie do produkcji masowej Modelu 3 przyniosło zyski. A po drodze była na granicy bankructwa.

Na marginesie: Dlatego w Tesli trwa eliminowanie „niepotrzebnych” elementów, typu sensory ultradźwiękowe – to nie chodzi o koszt samego sensora, tylko dzięki temu montaż trwa krócej -> można więcej samochodów dziennie wyprodukować -> zysk rośnie (bo argument j.w.).

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 3 głosów Średnia: 5]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy: