Intrygujące doniesienie portalu Electrek. Jeden z jego czytelników sfotografował w Norwegii samochód wyglądający jak Mazda CX-30 w matowej okleinie. Auto nie posiadało widocznej rury wydechowej, miało natomiast zamaskowany fragment nadwozia, w którym mógłby znajdować się port ładowania.
Mazda i samochody elektryczne? „To skomplikowane”
Mazda ma dość niejednoznaczny stosunek do samochodów elektrycznych. Z jednej strony firma współpracuje z Toyotą nad napędami hybrydowymi, z drugiej zapowiada elektryfikację w Chinach, z trzeciej umniejsza rolę aut czysto elektrycznych, mówi o wyższości wodoru i zapowiada silniki Wankla (na wodór, a jakże!), które miałyby pełnić rolę generatorów energii w hybrydach plug-in…
Zgodnie z najświeższym stanowiskiem firmy pierwszy samochód elektryczny Mazdy ma zostać pokazany w roku 2020. Miałoby to być auto ulokowane między Mazdą CX-3 i CX-5, co idealnie pasuje do zaprezentowanego niedawno modelu CX-30 (w Chinach noszącego oznaczenie CX-4).
Sfotografowany w Norwegii samochód to właśnie Mazda CX-30. Samochód posiada matową okleinę, jego oznaczenia zostały zamaskowane, a nad tylnym prawym kołem pojawiło się dziwne wybrzuszenie. Niewykluczone, że ukryto pod nim port ładowania, bo jakiż sens miałoby chowanie wlewu paliwa? Według Jonathana Rodrigueza, który przesłał fotografie portalowi Electrek, w samochodzie nie było rury wydechowej, a brzmiało ono jak auto elektryczne.
Kwestia jest niezwykle frapująca. Dotychczas zastanawiano się, po co Maździe kolejny model, który wciśnięto na siłę między CX-3 a CX-5. Może się jednak okazać, że takie „środkowe” CX-30, lekko dystansujące się od pozostałych modeli, stanowi idealny punkt zaczepienia do wprowadzenia zupełnie nowego zespołu napędowego.
To oczywiście tylko spekulacje, ale z tej perspektywy cała sytuacja zaczyna wyglądać zupełnie inaczej.
Zdjęcie: (c) Electrek -> Mazda’s first electric car spotted testing, looks like a CX-5