W sobotę, 7 sierpnia, w programie Dzień Dobry TVN miał miejsce czat z ekspertem. Wziął w nim udział Robert Mularczyk z Toyota Motor Poland, rozmawiano o alternatywnych napędach aut. Nasz Czytelnik, Pan Paweł, postanowił zadać mu pytanie o elektryczną Toyotę bZ4X. I, jak mówi, jego entuzjazm związany z elektrykiem japońskiego producenta trochę przygasł. Poszło o deklarowany zasięg.

Czat dostępny był na stronie TVN.pl TUTAJ, czytaliśmy go, niedługo po audycji został zdjęty i na razie nie wrócił. Co jest dość dziwne, bo archiwalne czaty z innymi ekspertami są normalnie dostępne na stronie. Poniższy tekst stanowi to zredagowane wiadomości naszego Czytelnika. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji. 

Czekałem na Toyotę bZ4X. Teraz… sam nie wiem

Gdy ktoś ma ochotę zjeść pizzę, może iść do sieciówki, zapłacić mnóstwo pieniędzy za byle jaką pizzę z 50 dodatkami, które maskują prawdziwy, słaby smak pizzy. Może też iść do dobrej pizzerii i wybrać taką z maksymalnie trzema dodatkami, która będzie musiała bronić się smakiem i jakością. Tę drugą trudniej jest zrobić.

W mojej subiektywnej ocenie Toyota/Lexus to taka pizza trzema dodatkami. Warto poczekać, zapłacić nieco więcej. Problem w tym, że oni [=Toyota] właśnie dają nam podejrzeć, jak kucharz szykuje nasz obiad i powoli czar pryska. Brakuje sosu, ciasto nie jest takie cienkie, jak nam się wymarzyło, a człowiek jest głodny.

Toyota/Lexus to dla mnie gwarancja jakości. Po bZ4X spodziewałem się znacznie więcej

Nie jestem jakimś fanboyem Toyoty i oprócz zalet dostrzegam też wady samochodów tego producenta. Miałem jednak większą lub mniejszą styczność z przynajmniej kilkoma modelami i jestem przekonany, że robią naprawdę dobre auta. Dodajmy do tego długie doświadczenie na rynku hybryd i prace nad ogniwami ze stałym elektrolitem, by zyskać obraz firmy, której elektrykowi warto będzie zaufać.

Robert Mularczyk z Toyota Motor Poland opowiada o zaletach Toyoty Mirai II (c) Toyota Motor Poland / YouTube

W sobotnim Dzień Dobry TVN pojawił się Robert Mularczyk, przedstawiciel tego producenta. Mówił, że przyszłością są auta elektryczne i wodorowe, nie dyskryminował elektryków (BEV). Uznałem, że czat z nim jest dobrym momentem, by zadać pytanie o model, na który, jak myślałem, warto poczekać. Chodzi o Toyotę bZ4X. Auto było już wcześniej zapowiadane na przyszły rok, więc uznałem, że akurat do tego czasu sytuacja się jako tako ustabilizuje i będzie okazja do zmiany samochodu na elektryczny.

Chciałem dać Toyocie kredyt zaufania, choć wiem, że nie wszystko zawsze musi się udać. Ale przynajmniej nie musiałbym ładować się w mniej pewne marki rodem z Niemiec czy Francji. Elektryk byłby dla mnie podstawowym autem, a że nie mieszkam w dużym mieście, to powinien jednak mieć jakiś rozsądny zasięg. Do Warszawy mam 350 kilometrów drogami krajowymi i fajnie by było, gdyby bZ4X potrafiła zrobić taki dystans na raz. I żeby jeszcze została jakaś rezerwa, żeby nie szukać w panice ładowarki.

Po cichu liczyłem na w miarę duże auto, bo [z deklaracji] przypomina bardziej nową Rav4 niż ciasną C-HR. A skoro duże, to pomieści „kilka wiaderek prądu”.

Pytanie wrzuciłem nie licząc na odpowiedź, bo uznałem, że jakby mieli coś do powiedzenia, to znalazłbym tę informację w mediach. Zaskoczyło mnie, że bZ4X będzie i że termin zostanie dotrzymany, no i że samochód trafi na nasz rynek, co wcale nie było takie oczywiste. Potem przyszedł kubeł zimnej wody: zasięg wynoszący jedynie 250 kilometrów. Oto cała odpowiedź, sami zobaczcie:

Robert Mularczyk, ekspert Toyota Motor Poland:
Auto pojawi się w salonach Toyoty w Polsce w połowie przyszłego roku. Przewidywany zasięg baterii to około 250 km. Przewidywana niezawodność – topowa.

Zwróćcie uwagę: nie pytałem o cenę. Mam świadomość, że do dobrego zasięgu trzeba dopłacić. Podejrzewam, że usłyszałem informację o samochodzie z największą baterią (bo marketing…). I tylko 250 kilometrów? Nie, żeby nie dało się tym jeździć. Nie mam problemu z robieniem przerw, tyle że parametry muszą być z lekką górką względem potrzeb – może to czasem uratować cztery litery.

Trochę się zawiodłem, entuzjazm związany z oczekiwaniem na to auto lekko przygasł. Po japońskim producencie oczekiwałem więcej, a po tej odpowiedzi czuję niesmak. I teraz zadaję sobie pytanie, czy warto czekać na elektryka Toyoty? Później pewnie trafią na rynek modele zgodne z zapowiedziami, ale jak długo jeszcze Japonia ma zamiar testować naszą cierpliwość?

Nota od redakcji www.elektrowoz.pl: odpowiedź przedstawiciela Toyoty nie napawa optymizmem. Zrzucilibyśmy ją na karb błędu, ale warto pamiętać, że Toyota promuje samochody elektryczne jako pojazdy do miasta z zasięgiem do około 100 kilometrów. Przy dłuższych trasach zachęca do wodoru. Choć od czasu publikacji poniższego wykresu minęły już cztery lata, nigdy nie zdementowano tej strategii – wręcz przeciwnie, wygląda na to, że jest ona utrzymywana:

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 1 głosów Średnia: 3]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować reklamy poniżej: