Amerykańscy dealerzy Hyundaia oferują Konę Electric o 5-8 tysięcy dolarów drożej niż wynoszą wartości katalogowe (rekomendowane ceny). Ze względu na duże zainteresowanie samochodem z podobnymi praktykami spotykają się nasi Czytelnicy w Norwegii.
Chcesz mieć Konę Electric teraz? Płać i płacz
Jak donosi portal InsideEVs, amerykańscy dealerzy doliczają do ceny samochodu równowartość 19-30 tysięcy złotych, co podnosi jego cenę o 10-15 procent w zależności od wersji wyposażeniowej. Efekt jest taki, że zakup auta staje się znacznie mniej korzystny, ponieważ podwyżka zjada część lub całość rządowej dopłaty w wysokości 7,5 tysiąca dolarów. Niektórzy rezygnują z Kony Electric i decydują się na inne auta (źródło).
Jak informują nas Czytelnicy mieszkający w Norwegii, również tam dochodzi do podobnych sytuacji. Ci, którzy zapisali się na Hyundaia Kona Electric, w olbrzymiej większości cierpliwie czekają w kolejce. Jednak niektórzy – rzekomo dotyczy to też właścicieli salonów – wprowadzają auto na rynek tylnymi drzwiami.
> Elektryczna Kia Soul w Europie jako Kia e-Soul (2020). Zasięg? 452 km WLTP, czyli 391 km realnie
Nie ma jednak niczego za darmo: samochody „z ogłoszenia” kosztują równowartość kilkunastu-parudziesięciu tysięcy złotych drożej. Może więc albo kupić auto i za nie przepłacić, albo też cierpliwie czekać na kolejną dostawę…