O ładowarkach pokładowych samochodów elektrycznych mówi się mało, to ta „nudniejsza” część opowieści. Warto jednak wiedzieć, że każdy elektryk posiada ładowarkę pokładową, urządzenie, które zamienia prąd przemienny (AC) z typowego gniazdka na prąd stały (DC), którego potrzebuje bateria. Na rynku najpopularniejsze są ładowarki 3-fazowe (wszystkie Tesle, wiele innych modeli), które na słupkach gwarantują przyzwoite szybkości uzupełniania energii. Zwykle jest to 11, ostatnio coraz częściej 22 kW.

Ale są też auta elektryczne, które często-gęsto wyposażano w ładowarki jednofazowe (1-fazowe). Ich eksploatacja może nie być przyjemna, jeśli macie duże baterie i korzystacie z wallboksów lub słupków ładowania w mieście. Poznacie je po tym, że w cenniku mają „moc ładowania AC” wynoszącą 3,3 / 3,7 / 6,6 lub 7,4 kW.

Podemonstracyjne Nissany Ariya i inne auta z ładowarkami 1-f (Stellantis, Toyota, Lexus) – miejcie świadomość, na co się decydujecie

Opisywałem Wam wczoraj Nissana Ariya, którym miałem przyjemność jeździć nad morzem (i nie tylko). To samochód, do którego wiele osób podchodzi z dystansem, bo a) spóźnił się całe lata, b) jego ceny były na nieakceptowalnym poziomie, szczególnie wobec konkurencji. Aktualne ceny są następujące (PDF TUTAJ):

  • Nissan Ariya 66 (63) kWh „Engage” – od 209 900 złotych,
  • Nissan Ariya 91 (87) kWh „Engage” – od 234 900 złotych.

Jeśli jednak będziecie się interesować autami z bazowej linii Engage lub samochodami podemonstracyjnymi (z pierwszego rocznika modelowego nawet w wyższych wersjach wyposażenia!), musicie pamiętać, że mają one 1-fazowe ładowarki pokładowe. Przy domowym gniazdku nie ma różnicy, ale jeśli podłączycie auto do przeciętnego słupka ładowania, rozpędzicie się do nieprzyzwoitych 3,7 kW (=16 amperów x 230 woltów x 1 faza). Stojąca obok Tesla osiągnie okolice 11 kW (=16 amperów x 230 woltów x 3 fazy).

Po niemal 4 godzinach postoju dodacie niecałe 15 kWh, jeśli będziecie mieli szczęście, może odrobinę więcej. Mnie się trafił słupek, który potrafił utrzymać 18 zamiast 16 amperów, więc naładowałem 16,37 kWh. Cztery godziny postoju i – po uwzględnieniu strat – mam o 1/6 baterii więcej. Łatwo obliczycie, że naładowanie auta od zera do pełna wymagałoby pełnych 24 godzin:

Po czterech godzinach postoju słupek wydał 16,37 kWh. Po uwzględnieniu strat do baterii samochodu trafiło około 14-15 kWh. To ile będę musiał stać, żeby mieć pełną baterię? 🙂

Innymi słowy: uzupełnienie energii na typowym słupku ładowania będzie trwało trzy razy dłużej niż w przypadku samochodu z ładowarką pokładową 3-fazową. Nocny postój przy takim słupku (12 godzin) doda Wam mniej niż połowę większej baterii (50 procent), około 40 kWh. To może być frustrujące, jeśli rano postanowicie ruszyć w podróż. Inne samochody z ładowarkami 3-fazowymi będą mogły w tym samym czasie naładować się do pełna dwa razy.

Problemu nie był świadomy nawet naczelny Chip.pl, Łukasz Kotkowski:

Samochody z 1-fazowymi ładowarkami pokładowymi

Auta elektryczne z 1-fazowymi ładowarkami pokładowymi to: podstawowe modele koncernu Stellantis, Nissany Ariya z pierwszego wypustu, Nissany Ariya „Engage”, wcześniejsze Renault Megane „Boost Charge” (aktualny rocznik ma już ładowarkę 3-f 22 kW), Nissany Leafy (wszystkie), Toyoty bZ4X i Subaru Solterra z pierwszego wypustu i podstawowych wariantów, wiele innych modeli elektryków z bazowym wyposażeniem, niemal wszystkie hybrydy plug-in.

Im większa jest bateria, tym bardziej uciążliwe staje się korzystanie ze słupków ładowania. Może być to wskazówka również dla osób, które będą nabywały takie modele na rynku wtórnym: jeżeli poprzedni właściciel nie miał w domu gniazdka, to zapewne preferował szybkie ładowania. Szybkie ładowania mają to do siebie, że szybciej degradują ogniwa.

Nota od redakcji Elektrowozu: inne wady Nissana Ariya. Oprócz oczywistych zalet, których też jest całkiem sporo 🙂

Jak dobrać właściwy samochód elektryczny? Pan Bartek ma prostą radę:

To prawda, samochód w któremu brakuje zasięgu na typowy dzień użytkowania jest problematyczny. Wybierając auto dla żony, wybrałem auto, wziąłem jego zasięg WLTP, odjąłem od niego 40%, tak, aby ładować w zakresie 20-80%, a to co pozostało podzieliłem przez dwa, bobto moim zdaniem jest minimum ile przejedzie auto w skrajnie niekorzystnych warunkach z częściowo zdegradowaną baterią za jskiś czas. To co wyszło z obliczeń, musiało być nie mniejsze niż to co żona przejeżdża maksymalnie dziennie. To jest moim zdaniem akceptowalne minimum zasięgu.

Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy:
Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 37 głosów Średnia: 4.2]