W styczniu 2020 roku, jeszcze przed pandemią, Carlos Ghosn, były prezes Nissana, wygłosił tezę, że firma zbankrutuje do 2022 roku. Trudno się spodziewać, żeby po pandemii wirusa sytuacja japońskiego producenta była lepsza – od kilku tygodni słychać, że 28 maja zostanie ogłoszony plan solidnego przewymiarowania działalności.
Nissan z ograniczoną (znikomą?) obecnością w Europie
Pierwsze informacje mówiły o całkowitym wycofaniu się japońskiego producenta z naszego kontynentu – strata byłaby niewielka, bo Europa generuje zaledwie około 10 procent przychodów firmy. Teraz Reuters wspomina o zmniejszeniu obszarów zainteresowań i skupieniu się na crossoverach/SUV-ach oraz autach dostawczych (źródło).
Co tłumaczyłoby ostatnie promocje na Nissana Leafa „pod warunkiem zakupu do końca maja”:
Mówi się również o efektywniejszym dzieleniu się produktami i inwestycjami z europejskim partnerem, czyli Renault. Alians planuje ponoć jasne wydzielenie obszarów działalności, by w każdym z nich wyznaczyć „lidera” i „naśladowcę”.
W brytyjskim Sunderland miałyby być produkowane pewne modele Renault, dostawcze Nissany byłyby w rzeczywistości produktami francuskimi z innym oznaczeniem. Hiszpańska fabryka może zostać zamknięta.
Nie wiadomo, co się stanie z Nissanem Leafem i e-NV200. Możliwe, że będą dostępne na naszym kontynencie w ograniczonym zakresie. Jeśli będą produkowane w Japonii, jak Nissan Ariya, ich ceny mogą wzrosnąć ze względu na koszty transportu i ceł.
Sytuacja jest o tyle smutna, że Nissan był w pewnym momencie liderem w produkcji samochodów elektrycznych na świecie. Jednak po debiucie pierwszej generacji Leafa wszystko jakby zastygło, druga generacja okazała się lekko ulepszonym starym modelem z innym nadwoziem:
> Nissan Leaf 2018 vs Leaf 2017 – różnice i podobieństwa [PORÓWNANIE]
Zdjęcie otwierające: elektryczny crossover Nissana, Nissana Ariya, który powstaje na nowej platformie producenta (c) Nissan