Na jednej ze stron trafiłem na artykuł o cenach pojazdów elektrycznych, które „są windowane przez dealerów” w obliczu nadchodzących dopłat do samochodów elektrycznych. Daleki jestem od miłości do dystrybutorów/dealerów, ba, wielokrotnie wyliczałem, że Audi, Volkswageny czy Hyundaie są w Polsce najdroższe w Europie.

Ale tutaj ktoś robi ludziom wodę z mózgu.

Podsumowanie zamiast wstępu

Poniższy artykuł stanowi komentarz do tekstu, w którym porównuje się ceny Renault Twizy w kilku krajach Europy i na tej podstawie wyciągany jest wniosek, że dealerzy podnoszą ceny pojazdów elektrycznych, żeby więcej zarobić na dopłatach.

Cytowany w treści „ekspert” Autobaza nie zrozumiał, że porównuje cenę pojazdu bez akumulatorów (inne kraje) z ceną pojazdu z akumulatorami (+20 tysięcy złotych, Polska). Zestawieniu nadano sensacyjny wydźwięk, by wieść rozniosła się jak najszerzej. W efekcie jednak podważono wiarygodność marki Autobaza, w imieniu której „ekspert” się wypowiada.

Tekst jest elementem kampanii PR-owej, a mimo to – jako opublikowany przez PAP – został przedrukowany przez wiele mediów i wzbudził oddźwięk wśród naszych Czytelników.

Artykuł nie został podlinkowany ze względu na ujemną wartość merytoryczną.

Centrum Prasowe PAP = źródło niewiarygodne

Polską Agencję Prasową (PAP) znam jako pośrednika oferującego teksty nudne, ale sprawdzone, pewne, zredagowane z sensem, bez bzdur i ściem. Wiele portali i mediów przedrukowuje je jeden do jednego, bo to jest informacja z kategorii „od najbardziej zaufanego znajomego”, któremu w dodatku płaci się za dostęp.

Ten tekst również został przedrukowany przez różne portale, tymczasem w treści widać, że jest on artykułem będącym elementem kampanii. Podkreślmy to: kampanii. Nie jest to ekspercka wypowiedź dla kogoś, lecz kampania PR-owa. Niewykluczone, że płatna w ten czy inny sposób:

W jego treści Piotr Korab, ekspert Autobaza, sprawnie wylicza, że dealerzy już dziś windują ceny Renault Twizy, żeby przygotować się na dopłaty. Czyli podnoszą cenę małego elektryka, żeby oskubać biednego Polaka z pieniędzy. Dowodem na to jest ta tabelka:

Porównanie cen Renault Twizy w różnych krajach będące dowodem, że „dealerzy windują ceny pojazdów elektrycznych w przygotowaniu na dopłaty” (c) VIN-Info / Autobaza / PAP

Fakt 1. Polska cena jest taka sama od co najmniej października 2017

Cytuję:

„Ponad 20 000 PLN różnicy w cenie tego samego auta pomiędzy poszczególnymi krajami w UE wskazuje na windowanie cen dealerów w Polsce pod ustawę o dopłatach do pojazdów elektrycznych” – ocenia Piotr Korab ekspert Autobaza.

Co jest bzdurą. Oto katalogowa cena Renault Twizy z baterią w różnych momentach w przeszłości:

Na sierpień 2019 roku teza „eksperta” o windowaniu cen w Polsce dla Twizy została obalona. Teraz już rozumiecie, dlaczego słowo „ekspert” bierzemy w cudzysłów.

Fakt 2. „Ekspert” nie rozumie tego rynku. I nie zna języków

Zacznijmy od języków. Na stronie renault.fr (TUTAJ) znajduje się cena 7 540 euro (równowartość 32 494 zł według kursu z dziś). Czyli cena w tabelce się zgadza. Ale obok znajduje się dopisek: Hors bonus écologique, hors location de batterie. Google Translate: Z wyłączeniem premii ekologicznej, z wyłączeniem wynajmu baterii.

Czyli w cenie Twizy nie uwzględniono bonusu ekologicznego (dopłaty) i, co najważniejsze, nie uwzględniono kosztów wynajmu baterii. Kosztów. Abonamentu. Gdyby w Polsce odjęto ten koszt, cena jest taka:

Drożej niż gdzie indziej, owszem, ale pamiętajmy, że mamy jeden z najwyższych podatków VAT w Europie…

Sprawdźmy jeszcze Niemcy (TUTAJ): 6 950 euro, ale dla innego modelu niż w Polsce (Renault Twizy 45 zamiast Twizy Life 80 N) i znowu: zzgl. ab 50 € Batteriemiete, Google Translate: plus 50 € czynszu za akumulator. Kolejny raz bez kosztów akumulatora, który trzeba wynająć od Renault.

„Ekspert” nie ma pojęcia, że w wielu krajach (również w Polsce) można kupić elektryczne Renault z wynajmem akumulatorów i wtedy cena pojazdu jest niższa o około 20 tysięcy złotych. W przypadku Renault Zoe w wielu krajach NIE DAWAŁO SIĘ inaczej kupić samochodu – tylko z wynajmem akumulatorów. Polska była jednym z pierwszych państw w Europie, w którym wprowadzono opcję zakupu samochodu wraz z baterią, bez obowiązku wynajmu akumulatorów.

Obecnie wariant ten nie jest już nawet wymieniany w cennikach:

> Aktualne ceny samochodów elektrycznych w Polsce [sierpień 2019]

Można z niego skorzystać, ale, dzięki Bogu!, nie jest już obowiązkowy. Bo wynajem akumulatorów obniżał cenę zakupu, jednak dorzucał dodatkowe koszty, które były zbliżone do kosztów paliwa. Zakup elektryka tracił więc jakikolwiek sens.

Czyli dealerzy nie podnoszą cen?

Niestety, nawet z fałszywych przesłanek można wyciągnąć prawdziwe wnioski. Faktem jest, że Polacy za samochody elektryczne często płacą najwięcej w Europie, pisaliśmy o tym wielokrotnie:

> Cena Hyundaia Kona Electric w Europie, czyli Polacy płacą (NAJ)WIĘCEJ

> Mercedes EQC: CENA w Polsce od 328 300 zł [oficjalnie], czyli drożej niż na Zachodzie

Dealerzy i dystrybutorzy uznają najwyraźniej, że jesteśmy narodem niezwykle bogatym, więc koszty zakupu można windować w górę. Jednak na rynku pojazdów/samochodów elektrycznych nie dostrzegliśmy w ostatnim okresie gwałtownych wzrostów cen skorelowanych z informacją o dopłatach. Z drugiej strony: samochody faktycznie trzymają cenę lub lekko drożeją (wyjątki: BMW i3, Tesle). Zwykle jednak są to pojedyncze skoki o maksymalnie kilka tysięcy złotych, które, jak się później okazuje, można bez problemu odzyskać otrzymując większy rabat.

Naszym zdaniem polityka „zmuśmy klienta do walki o rabat” jest odstręczająca dla wielu osób, bo chcemy wiedzieć, że zaproponowano nam uczciwą cenę i chcemy ją zapłacić. Kiedy pojawiają się rabaty, to znaczy, że już na starcie ktoś usiłował nas naciągnąć.

Ale to już nasza opinia…

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 11 głosów Średnia: 4]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy: