Intrygujący komunikat amerykańskiego Departamentu Energii (DoE). W informacji prasowej na temat uruchomienia nowego terminalu LNG (pol. ciekły gaz ziemny) surowiec, czyli gaz ziemny, zmienił swoją nazwę. Przeistoczył się w „gaz wolności” i „molekuły amerykańskiej wolności”.
„Gaz wolności” zamiast LNG
Informacja prasowa o nowym terminalu gazowym była dość typowa (źródło). Jednak reporterka portalu E&E News zwróciła uwagę, że w nudnym komunikacie pojawił się ukryty przekaz marketingowy: Stany Zjednoczone po raz kolejny osiągnęły rekord wydobycia gazu ziemnego, a przedstawicielka Departamentu Energii „jest zadowolona, że DoE robi wszystko, co może, żeby (…) molekuły amerykańskiej wolności były eksportowane na cały świat„.
> Peugeot e-Legend Concept u blondynki – reklama, ale sympatyczna [YouTube]
Z kolei Podsekretarz Energii Stanów Zjednoczonych użył sformułowania „gaz wolności” jako o źródle „zróżnicowanego i przystępnego źródła czystej energii dla sojuszników Ameryki”.
Jak zauważa portal Ars Technica (źródło), sformułowanie „gaz wolności” po raz pierwszy pojawiło się w kontekście eksportu LNG do Europy. Sekretarz Departamentu Energii, Rick Perry, podkreślił, że „Stany Zjednoczone dostarczają formę wolności na kontynent europejski. I zamiast formy młodych amerykańskich żołnierzy ma on kształt ciekłego gazu ziemnego„.
Największymi odbiorcami amerykańskiego LNG są dziś Kanada, Meksyk, Korea Południowa i Japonia. Mniejsze ilości gazu trafiają do Indii, Chin i Wielkiej Brytanii.
Nota od redakcji www.elektrowoz.pl: Czekamy na polski „węgiel niezależności”.