Policjanci w Kalifornii zauważyli Teslę Model S przekraczającą szybkość: jechała 113 km/h (70 mph), czyli więcej niż pozwalało ograniczenie na danym obszarze. Jednak musiało minąć około 7 minut zanim udało się ją zatrzymać. Samochód jechał na Autopilocie, a pijany w sztok kierowca spał na kierownicy.
Tesla z Autopilotem niemal jak taksówka
Kiedy policjant zauważył samochód i dostrzegł, że jego kierowca zalega na kierownicy, usiłował obudzić go światłami i syrenami. Nie przyniosło to spodziewanego rezultatu. Jechali z samochodem przez około 7 minut, auto pokonało w tym czasie ponad 11 kilometrów – i dopiero wtedy samo stanęło na poboczu drogi (źródło).
> Tani samochód elektryczny Volkswagena to… nowy VW e-Up (2020)?!
Jak informują policjanci, obudzenie kierowcy zajęło dobrą chwilę. Zabrali go na najbliższą stację benzynową, gdzie oblał test trzeźwości. Postawiono mu zarzut prowadzenia pod wpływem alkoholu.
Autopilot w najnowszych wersjach oprogramowania regularnie domaga się od człowieka uchwycenia kierownicy. Właściciel samochodu prawdopodobnie obejmował koło albo opierał się na nim twarzą, co było wystarczające dla Tesli, żeby stwierdzić, że kierowca za kółkiem jest świadomy otoczenia.
> PORÓWNANIE SAMOCHODÓW: Zasięgi elektryków świata – auta obecne, przeszłe i przyszłe [WYKRES]
Sytuacja jest trochę śmieszna, a trochę straszna. Pijany w sztok kierowca w normalnym samochodzie mógłby spowodować wypadek, a Tesla przewiozła go niczym taksówka co najmniej kilkanaście kilometrów.