Jak dowiedział się portal Fleet News, brytyjski Departament Transportu myśli o zakazie sprzedaży nowych samochodów spalinowych w 2030 roku. Zjednoczone Królestwo optowało już za taką datą, następnie przesunęło ją o pięć lat w przyszłość, do 2035 roku, by „zrównać się z resztą krajów Unii Europejskiej”. Tę decyzję pochwaliła Toyota za preferencyjne traktowanie hybryd, zganili ją z kolei przedstawiciele Forda czy dawnego Królewskiego Automobilklubu, dzisiejszej firmy pomocowo-serwisowej, RAC.
Zjednoczone Królestwo wróci na ścieżkę ambitnego rozwoju?
Były premier Rishi Sunak decyzję o przesunięciu daty na rok 2035 uzasadniał argumentując, że „to ludzie, nie rząd, powinni podejmować [strategiczne] decyzje”. A część obywateli, jak wiadomo, wyrażała swoje niezadowolenie, że będą musieli zmienić przyzwyczajenia i przesiąść się do samochodów zeroemisyjnych. Narzekano też na brytyjską infrastrukturę do ładowania, nie pomógł upadek startupu Britishvolt, który miał wybudować w kraju gigafabrykę ogniw i baterii – wraz z nim znikła nadzieja, że Zjednoczone Królestwo stanie się ważnym graczem w sektorze ogniw Li-ion.
Zgodnie z ostatnimi przepisami (ang. ZEV-mandate), samochody osobowe [lokalnie] zeroemisyjne powinny stanowić w 2024 roku u każdego dystrybutora działającego na terenie Wielkiej Brytanii co najmniej 22 procent sprzedaży aut nowych. W segmencie modeli dostawczych ma to być 10 procent. W 2030 roku odsetki powinny wzrosnąć do odpowiednio 80 i 70 procent, w 2035 roku wszystkie nowe samochody osobowe i dostawcze powinny być elektryczne lub wodorowe. Departament Transportu przymierza się jednak do ponownego ścieśnienia tych progów, żeby obowiązek sprzedaży pojazdów wyłącznie zeroemisyjnych wszedł w życie już w 2030 roku. Oczywiście oznaczałby on zakaz rejestracji nowych samochodów spalinowych, w tym starych hybryd. O zaszeregowaniu hybryd ładowanych z gniazdka decydowałby ich zasięg na prądzie.

Znak informujący o strefie ultraniskiej emisji na terenie Londynu (c) citytransportinfo / Flickr
Zeszłoroczne poluzowanie przepisów spodobało się Toyocie, bo pięcioletnie okno między 2030 a 2035 rokiem objęło stare hybrydy. Inni producenci je krytykowali, ponieważ dostali nakaz szybkiego zwiększania sprzedaży samochodów zeroemisyjnych, ale twardy zakaz sprzedaży aut spalinowych przesunięto o pięć lat w przyszłość, bez dopasowania innych progów. Dlatego Departament Transportu rozważa korektę przepisów w kierunku tych, które obowiązywały przed ostatnią decyzją Sunaka. Wyrzucenie z oferty aut spalinowych ma pomóc Zjednoczonemu Królestwu w osiągnięciu neutralności emisyjnej do 2050 roku (strategia Net Zero 2050).
Nota od redakcji Elektrowozu: jeśli spojrzymy lokalnie, obywatele faktycznie mają prawo do niezadowolenia, że ktoś każe im zmieniać przyzwyczajenia i testować nowe samochody – a tych się przecież obawiają. Globalnie jednak każde luzowanie przepisów oznacza, że Chiny wyprzedzają i zostawiają Europę coraz bardziej w tyle. My w przyszłej dekadzie nadal będziemy na łasce i niełasce państw sprzedających paliwa kopalne, Chiny tymczasem rozkręcą przemysł recyklingu i będą funkcjonować głównie w oparciu o pozyskiwane wewnętrznie surowce.