Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej na wniosek Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry zbada, czy zakaz sprzedaży nowych samochodów spalinowych, który ma zacząć obowiązywać od 2035 roku, jest zgodny z Konstytucją RP. Odpowiednie przepisy zostały już przegłosowane na szczeblu unijnym, ale za ich wdrożenie będą odpowiedzialne funkcjonujące w różnych krajach rządy.
Samochody spalinowe pod ochroną
Jak mówi Zbigniew Ziobro w swoim wystąpieniu:
Polsce grozi wielka katastrofa, armagedon (…) Nie ma zgody na to, aby inne organy, jacyś urzędnicy, którzy kierują się szaleństwami ideologicznymi pozbawiali miliony Polaków prawa do swobodnej komunikacji, do zakupu samochodów z silnikiem Diesla, z silnikiem benzynowym, prowadzili do wykluczenia społecznego i komunikacyjnego, i ubóstwa, w rezultacie, milionów polskich rodzin.
Bronię prawa Polaków do korzystania z samochodów z silnikami benzynowymi i Diesla. Sprzeciwiam się ograniczaniu wolności przez łamiącą Konstytucję decyzję UE, którą wspiera PO, PSL i Lewica. pic.twitter.com/ojGnOTvKQK
— Zbigniew Ziobro | SP (@ZiobroPL) October 20, 2023
Przypomnijmy, że zakaz ma wejść w życie w 2035 roku i ma dotyczyć, jak wspomnieliśmy, tylko nowych samochodów spalinowych. Przez „samochody spalinowe” rozumiemy tutaj wszelkie możliwe auta z silnikami wewnętrznego spalania (ICE), w tym również hybrydy, także te ładowane z gniazdka. Zakaz NIE będzie oznaczał, że kupione wcześniej auta spalinowe trzeba będzie oddać na złom, rynek wtórny nadal będzie żył, a biorąc pod uwagę średni wiek samochodów w Polsce, modele spalinowe mogą być dostępne nawet po 2050 roku.
Warto podkreślić to z całą mocą: słuszna chęć dotycząca możliwości transportowych oznacza też obronę zanieczyszczonego powietrza, machnięcie ręką na choroby układu oddechowego czy stwierdzenie „efekt cieplarniany to nie nasz problem, niech zajmą się nim inni”. Nie mówiąc o jawnym i oczywistym wsparciu dla krajów, które wydobywają ropę naftową.
Strategia „bronię się przed postępem” ma sens, tylko może zebrać krwawe żniwo, gdy okaże się, że nasz kraj przestają odwiedzać turyści, bo mają problem z ładowaniem się, a sektor transportu ciężkiego pada, bo firmy logistyczne nagle zaczęły wymagać zerowej emisji CO2.
Polska jest w europejskim ogonie, gdy chodzi o samochody elektryczne (dane poniżej), ale nawet u nas widać coraz większe zainteresowanie pojazdami tego rodzaju. Z obserwacji innych rynków da się wysnuć wniosek, że do przełomu dochodzi, gdy elektryki osiągają około 7-10 procent udziału, wtedy krzywa zaczyna gwałtownie rosnąć. Doświadczyła już tego nawet Rumunia, nie mówiąc o Niemczech czy Szwecji.