Samochód autonomiczny prędzej czy później stanie przed rozgrywającym się w ułamkach sekund dramatem: roztrzaskać się o skałę i zabić kierowcę? zabić pieszego, który niespodziewanie wyszedł zza przeszkody? A może uderzyć w nadjeżdżający z przeciwka autobus? BMW pracuje nad systemami autonomicznej jazdy, ale wątpi, czy to akurat auta będą o tym decydować.
Śmierć kierowcy czy pieszego? Samochód nie powinien o tym decydować
Spis treści
Dziennikarze Car Advice rozmawiali z przedstawicielami BMW o systemach autonomicznej jazdy. Zdaniem Iana Robertsona, szefa sprzedaży BMW, samochody nie powinny podejmować takich decyzji – nawet te, które będą całkowicie autonomiczne. Przy badaniach nad jazdą bez kierowcy pracuje się bowiem także nad kwestiami etycznymi, a prace zmierzają w takim kierunku, by za wszelką cenę unikać sytuacji ekstremalnych.
BMW dąży też do tego, by cała elektronika przetwarzająca informacje z drogi znajdowała się w samochodzie. Firma chce w ten sposób uniezależnić się od problemów z łącznością z odległym centrum obliczeniowym. Podnosi to cenę rozwiązań sprzętowych, ale pozwala na szybszą reakcję.
> III Forum Przemysłowe w Karpaczu – smutna dyskusja o elektromobilności [RELACJA]
Naszym zdaniem
Zapobieganie jest zdecydowanie lepsze niż próba rozwiązania problemu, gdy stoimy z nim twarzą w twarz. Nie zmienia to jednak faktu, że każdy producent rozwijający systemy autonomicznej jazdy musi wprowadzić pewne kryteria oceny, kogo najbardziej opłaca się zabić w wypadku.
Z drugiej strony: stosowane na drogach ograniczenia szybkości są pomyślane w taki sposób, by zminimalizować liczbę śmiertelnych wypadków. Systemy autonomicznej jazdy będą przestrzegały przepisów bardzo rygorystycznie. Prawdopodobnie okaże się więc, że samochody bez kierowców będą jeździły może minimalnie wolniej, ale za to znacznie bezpieczniej i bardziej odpowiedzialnie.
> TEST: Nissan Leaf 2 – opinie i wrażenia portalu Electrek
|REKLAMA|
|/REKLAMA|
