Bloomberg przewiduje, że najdalej za 10 lat może dojść do światowego kryzysu związanego z ropą naftową. Wszystko przez samochody elektryczne, które zastąpią auta spalinowe i spowodują nadmiar ropy naftowej na rynku.
Bloomberg: będzie rewolucja!
Spis treści
Artykuł Bloomberga nie jest nowy, ale zawiera ciekawe spojrzenie na nadchodzące lata. Otóż analitycy przewidują, że między 2023 a 2028 rokiem wzrost liczby samochodów elektrycznych doprowadzi do nadmiaru 2 milionów baryłek ropy naftowej. Ropy naftowej, która stanie się zbędna, bo nie będzie potrzebna do wytwarzania paliw.
> Dlaczego ludzie walczą z samochodami elektrycznymi? Komu zależy na zatrzymaniu postępu? [FELIETON]
Identyczny nadmiar obserwowaliśmy w 2014 roku. Doprowadził on wtedy do gwałtownego spadku cen ropy naftowej na świecie oraz ostrych tarć między Rosją a resztą świata. Tym razem jednak będzie gorzej, bo zapotrzebowanie na ropę naftową raczej nie będzie rosnąć.
OPEC: ojtam, ojtam, bez przesady
OPEC – czyli Organizacja Krajów Eksportujących Ropę Naftową – uważa jednak, że liczba samochodów elektrycznych będzie się zwiększać o około 2 procent rocznie. To oznacza, że nie dojdzie do żadnego krachu, ponieważ wydobycie będzie stopniowo ograniczane. Słowem: nie ma się czym przejmować.
Co ciekawe: Bloomberg szacuje, że samochody elektryczne nawet w 2030 roku będą potrzebowały mniej niż 1 procent światowego wydobycia litu, niklu, miedzy czy manganu. I zaledwie 4 procent światowego wydobycia kobaltu. Ponadto po 2030 roku ma dojść do spadku zapotrzebowania ze względu na nowe rodzaje baterii.
> Dyson EV [FOTO] – tak będzie wyglądał samochód producenta odkurzaczy?
|REKLAMA|
|/REKLAMA|