W wywiadzie udzielonym portalowi Gazeta.pl Łukasz Zboralski, właściciel portalu BRD24.pl, określił samochody elektryczne mianem „problemu”, bo nie dość, że są „cięższe niż auta spalinowe”, to jeszcze „od razu dają dostęp do pełnej mocy”. Zaryzykuję twierdzenie, że to nadinterpretacja, na którą Zboralski nie ma dowodów. Powiem więcej: sądzę, że elektryki, mimo lepszej dynamiki, będą miały niższą wypadkowość niż porównywalne samochody spalinowe.
Samochody elektryczne = większe bezpieczeństwo
Po pierwsze i najważniejsze: uczciwe zestawienie z porównywalnymi samochodami spalinowymi z miejsca dowiodłoby, że maszynami do zabijania są przede wszystkim auta spalinowe. Bo Teslę Model 3 Performance trzeba by stawiać obok BMW M3 czy Audi RS4, Tesla Model 3 Long Range bez problemu objeżdża BMW M440i xDrive itd. – ilu osobom migał światłami w lusterku kierowca BMW M3, a ilu Tesli Model 3?
Załóżmy jednak sytuację niekorzystną dla elektryków i porównajmy je z modelami z tego samego przedziału cenowego: Tesla Model 3 LR z 4,4 sekundy do 100 km/h za 224 990 złotych kontra BMW 320e z 7,6 sekundy do 100 km/h za 230 500 złotych. I TAK, tutaj zgoda: człowiek przesiadający się ze spalinowego powolniaka może na początku zachłysnąć się mocą dostępną pod prawą stopą. Mamy paru Czytelników, którzy ostrzegali innych, bo złapali mandat / stracili prawo jazdy tuż po odebraniu auta z salonu.
Prawdopodobnie o to chodzi Zboralskiemu: w Innogy Go były BMW i3, które do 50 km/h przyspieszały jak V8-ki. Sęk w tym, że należałoby umieć udowodnić, że „wiele znajdowano w przystankach albo na słupach poza drogą” Z POWODU wysokiego momentu obrotowego („wysokiej mocy”) elektryka od samego początku, bo to był dość specyficzny model z napędem na tył na wąziutkich oponach. Te opony były tam ze względu na chęć maksymalizacji zasięgu:
Zaryzykujemy stwierdzenie, że Zboralski NIE MA statystyk zdarzeń z wszystkimi BMW i3 z Innogy Go, z których wprost wynika, że chodziło o zbyt wysoki moment obrotowy elektryków. Ale nawet gdyby miał, dowodziłoby to jedynie tego, że zawiodły nie samochody, lecz człowiek. Gdy małpie dać po raz pierwszy brzytwę, też się pokaleczy.
I tutaj przychodzi moment na główną tezę redakcji Elektrowozu. Zdaniem Zboralskiego moc elektryków „tworzy problemy na drodze”. Naszym zdaniem jest dokładnie odwrotnie, nie tworzy. Z kilku powodów. Po pierwsze: dostęp do maksymalnego momentu można wyłączyć, czasem na twardo, by tymczasowemu kierowcy nie przyszły do głowy głupie pomysły. Jeżeli nie można, to trzeba chcieć do niego dotrzeć. Spróbujcie tej samej sztuczki w AMG czy BMW serii M, powodzenia.
Po drugie: najwyższe momenty obrotowe (Zboralski nazywa je „mocą”) odpowiadające za doskonałą dynamikę elektryków zwykle kończą się w okolicy 60-100 km/h, później dynamika aut słabnie. Można wyczytać to z opisu wykresu Tesli Model 3 Performance na hamowni:
Po trzecie i chyba najważniejsze: przykład osobnika o nazwisku Majtczak pokazuje, że największą umiejętnością półgłówków jego rodzaju jest maksymalne wciśnięcie pedału przyspieszenia na prostej. Ot, żeby rozpędzić się do 250, 300 czy ponad 300 km/h. Niektóre elektryki osiągają takie szybkości, jednak większość ma ograniczenie przy znacznie niższych wartościach (Tesla Model 3 LR = 201 km/h, elektryczne Volvo = 180 km/h, VW ID.3 = 160 km/h itd.). Co więcej: przy bardzo dużych szybkościach zasięg ucieka w oczach, co działa na wyobraźnię.
Dlatego kierowcy elektryków zwykle jeżdżą wolniej i roztropniej, żeby nie musieć zbyt często odwiedzać stacji ładowania.
W 2023 roku w Europie sprzedało się w sumie 350 000 Tesli Model 3 i Y. Mniej więcej połowa to samochody z osiągami zbliżonymi do Audi RS, BMW serii M czy AMG. O ilu śmiertelnych wypadkach spowodowanych przez ich kierowców Pan słyszał? Ile razy widział Pan prowokowane przez nich niebezpieczne sytuacje?
No właśnie.
Nota od ŁB: z pozostałymi opiniami się zgadzam, ludzie na polskich drogach jeżdżą niebezpiecznie, często po chamsku.