Dobre wieści na sam koniec kwietnia. Kancelaria Prezesa Rady Ministrów poinformowała właśnie na Iksie, że w ramach zobowiązań związanych z Krajowym Planem Odbudowy planowany podatek od samochodów spalinowych zostanie zastąpiony dopłatami do zakupu aut elektrycznych. Szczegóły rozwiązania nie są znane, może chodzić na przykład o dofinansowanie dla osób chcących zezłomować najstarsze pojazdy.
Dopłaty do elektryków z KPO – o co może chodzić?
Komunikat został podany na Iksie tuż przed godziną siedemnastą w ostatni dzień roboczy przed długim weekendem (źródło), wcześniej poinformował o nim Szymon Hołownia (źródło). Wynika z niego, że przedstawicielom partii rządzących udało się wynegocjować rezygnację z podatku, choć jesteśmy jednym z kilku państw w Europie, które takowego nie stosuje. W zamian Polska będzie mogła wydać 1,5 miliarda złotych z budżetu Krajowego Planu Odbudowy na dofinansowania do aut elektrycznych.
Przypomnijmy: podatek od samochodów spalinowych miał posłużyć wyrzuceniu z dróg najstarszych aut. Poprzedni rząd zadeklarował, że uruchomi go nie później niż w 2024 roku, ostatecznie zanosiło się na to, że dodatkowa opłata będzie zbierana od początku 2025 roku a w 2026 roku jej zakres zostanie poszerzony.
Nie jest jasne, co należy rozumieć pod zapowiedzią „przeznaczenia 1,5 miliarda złotych z grantu na dopłaty do zakupu elektryków„. Najbardziej sensowne wyjaśnienie, jakie nasuwa się redakcji Elektrowozu, to dofinansowanie do wymian najstarszych aut – tym wyższe, im bardziej wiekowy będzie złomowany samochód. Żeby nie stworzyć sztucznej dziury (właściciel Hondy z 2005 roku wartej dwie czapki śliwek nie kupi sobie nagle Tesli za 200 000 złotych), dopłaty mogą objąć również modele z rynku wtórnego, używane.
Inna droga to częściowe sfinansowanie leasingów i najmów długoterminowych wobec popularności tego typu metod na pozyskanie pojazdu. Dwu-trzyletni samochód elektryczny, który wracałby na rynek, byłby tańszy i o dopłatę, i o podatek od nowości, który częściowo wziąłby na siebie nowy nabywca oraz dealer. Krzysztof Bolesta, wiceminister klimatu i środowiska, sugerował wreszcie, że dofinansowania powinny trafić przede wszystkim do nabywców samochodów dostawczych, bo to dzięki nim może dojść do radykalnego obniżenia emisji CO2. Auta dostawcze pokonują dziesiątki tysięcy kilometrów rocznie, pojazdy prywatne – po kilkanaście tysięcy.