Rzecznik PGE zdradził na Twitterze, że minister energii Krzysztof Tchórzewski po raz pierwszy przejechał się samochodem elektrycznym dopiero kilka dni temu, w marcu 2019 roku. Gorąco wierzymy, że podąży ścieżką innych kierowców, którzy bez pamięci zakochali się w elektrykach – i ani myślą o powrocie do samochodów spalinowych.
Doskonały kierunek ministra energii, brawo!
Ministerstwo Energii od wielu lat prze w kierunku samochodów elektrycznych (elektromobilności), ale wiele osób sygnalizowało, że to parcie, choć dobre, wyglądało na nieco wymuszone przez Unię Europejską. Teraz sytuacja się wyjaśniła dzięki informacji rzecznika PGE, Macieja Szczepaniuka – do takich tajemnic zwykli obywatele raczej nie mają dostępu…
Po prostu: minister energii jeszcze nigdy w życiu nie jeździł samochodem elektrycznym. Za kierownicę wsiadł dopiero w marcu 2019 roku podczas testowania carsharingu PGE w Siedlcach. A skoro nie jeździł, to starał się jak mógł wspierać elektromobilność nadrabiając wyczuciem, inteligencją i baczną obserwacją innych rynków.
I szło mu świetnie, jeśli wziąć pod uwagę, że w maju 2018 roku zapowiedział dopłaty do samochodów elektrycznych, która to zapowiedź została potraktowana z niedowierzaniem. Jednak Ministerstwo Energii nie odpuściło i w lutym 2019 roku ujrzeliśmy pierwszy projekt ustawy, dzięki której Polacy mogliby uzyskać do 36 tysięcy złotych dofinansowania na zakup nowego samochodu elektrycznego:
> Dopłaty do samochodów elektrycznych 2019 w wysokości do 36 000 zł?! Ministerstwo ma projekt
Jako redakcja www.elektrowoz.pl mamy nadzieję, że ta jednorazowa i dość krótka przejażdżka w Siedlcach sprawiła, że minister energii na stałe zrezygnuje z samochodów spalinowych. Zakup Tesli mógłby zostać źle oceniony przed wyborami, ale Kia e-Niro czy Nissan Leaf e+ to rozsądne, nienarzucające się auta elektryczne z zasięgiem ponad 350 kilometrów.
Na zdjęciu: Minister energii, Krzysztof Tchórzewski, za kierownicą elektrycznego Renault Zoe (c) Bartłomiej Derski / Twitter