Toyota, Stellantis, Ford, Mazda i Subaru zapłacą Tesli, by być w tym samym koszyku emisyjnym na terenie Unii Europejskiej, wynika z dokumentów opublikowanych przez Komisję Europejską. Dzięki wspólnemu liczeniu emisji CO2, producenci nie zapłacą kar za przekroczenie norm CAFE, które obowiązują od 1 stycznia 2025 roku. W zestawieniu najbardziej zaskakuje obecność Toyoty, bo dzięki starym hybrydom (HEV) miała być „chroniona” i postrzegano ją raczej w roli producenta ratującego inne marki.

Koszyki emisyjne, czyli dlaczego Toyota i Ford będą dopingować Teslę do większej sprzedaży

Przypomnijmy: od 1 stycznia 2025 roku obowiązują te same normy emisji, co wcześniej (średnio 95 gramów/kilometr per sprzedany pojazd), ale od teraz spalanie = emisja liczone będą według bardziej realistycznej procedury WLTP zamiast archaicznej, podatnej na oszustwa NEDC. W rozliczeniu uwzględniane będą wyłącznie  sprzedane pojazdy, za każde przekroczenie obowiązujących limitów naliczane będą kary. Jak szacowała niedawno redakcja Elektrowozu, sam tylko koncern Volkswagena może zapłacić równowartość około 12 000 złotych kar za każde sprzedane auto. Czyli musiałby podnieść cenę każdego auta średnio o 15 000 złotych.

Najprostszym sposobem na ominięcie kar jest sprzedaż dużej liczby samochodów elektrycznych i hybryd plug-in (cała ta kategoria powinna stanowić około 2/5 aut) lub też bardziej dużej liczby starych hybryd (ponad 50 procent egzemplarzy), oszacowało w sierpniu 2024 roku Dataforce (ilustracja na dole). Zgodnie z danymi za pierwszą połowę roku 2024 bezpieczne były wyłącznie marki chińskie, które od dawna oferują dużą liczbę hybryd plug-in i elektryków (np. Geely/Volvo, SAIC/MG). Z tradycyjnych niechińskich koncernów najbezpieczniejsza wydawała się Toyota, właśnie dzięki dużemu udziałowi hybryd.

Lexus i Toyota o współpracy z Revel; fotografia ilustracyjna (c) Toyota

Teraz wiadomo już, że Toyota chce być liczona w koszyku z Teslą. Japończycy to wytrawni i cierpliwi gracze, interpretacji tego ruchu może być kilka. Pierwszy jest taki, że Toyota widzi, że nie zniweluje hybrydami emisyjnej górki [spekulacje redakcji Elektrowozu]. Ma to sens, sprzedawcy przez wiele lat byli nagradzani za sprzedaż każdej hybrydy (HEV), dzięki czemu w 2023 roku egzemplarze zelektryfikowane stanowiły aż 70 procent całej sprzedaży (źródło). Problem w tym, że Toyota niemalże nie istnieje na rynku jako sprzedawca elektryków (BEV) i hybryd plug-in (PHEV), a te powinny wygenerować w jej gamie w sumie 23 procent sprzedaży według Dataforce. „Nadmiarowe” 15 procent starych hybryd raczej nie wystarczy:

Inne wytłumaczenie – również odwołujące się do strategii i wytrawności – jest takie, że obecność w koszyku z Teslą jest zjawiskiem medialnym. Zostanie opisana, czego przykładem jest choćby ten artykuł. Wtedy Toyota będzie mogła powiedzieć, że „od lat daje ludziom ekologiczny wybór” a mimo tego nadal „musi respektować bezsensowne regulacje”. Szeroko komentowany fakt stanie się naturalnym uzasadnieniem wyższych cen, które producent zapowiada już co najmniej od połowy 2024 roku. Przy okazji, dzięki zabezpieczeniu przez Teslę, Toyota będzie mogła wprowadzić do sprzedaży więcej droższych, wysokomarżowych produktów z paliwożernymi silnikami (np. GR Yaris itd.).

Geely ma w portfolio Volvo i Polestara, jest więc bezpieczne. Więcej: Polestar, Volvo i Smart sprzedadzą kredyty emisyjne Mercedesowi. Prawdopodobnie ratunkiem dla niemieckiej firmy miał być sam Smart produkowany przez joint-venture Mercedesa i Geely, ale sprzedaje zbyt mało samochodów w Europie, by się liczył.

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 3 głosów Średnia: 5]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy: