W końcu ktoś oprócz Elektrowozu zaczyna głośno egzekwować obietnice dotyczące zasięgów elektryków. Spółka Gdańskie Autobusy i Tramwaje nałożyła karę na dostawcę autobusów elektrycznych MAN Lion’s City E, bo ich możliwości nie odpowiadają warunkom przetargu. GAiT domagało się 400 kilometrów gwarantowanego zasięgu minimalnego, tymczasem autobusy, jak dowiedział się portal Trojmiast.pl, pokonują zaledwie 200-300 kilometrów na jednym ładowaniu.
Podawanie realnych zasięgów powinno być wymogiem i obowiązkiem
Gdy redakcja Elektrowozu niedługo po rozruchu witryny zaczęła podawać realne zasięgi aut elektrycznych, które oczywiście były dużo gorsze niż te wynikające z procedury NEDC, mieliśmy nieprzyjemną wymianę zdań z wysoko postawionym pracownikiem pewnego salonu. Otóż domagał się on od nas korygowania liczb, które „wprowadzały w błąd”, bo podawały realne możliwości elektryka, a nie „obowiązujący” rezultat według procedury NEDC.
Oczywiście te nasze „wprowadzające w błąd” zasięgi były na tyle realne, na ile to było możliwe, producenci tymczasem nauczyli się kantować na procedurze NEDC, więc mieli rezultaty o niemal 50 procent lepsze. Sytuację nieco poprawiło przyjęcie procedury WLTP, ale wynikające z niej wartości nadal są trudne do osiągnięcia w typowej eksploatacji. Dlatego cieszy nas twarda postawa gdańskich urzędników.
Jak pisze portal Trojmiasto.pl w ciągu zaledwie trzech tygodni od uruchomienia nowego taboru zauważono aż 17 przypadków „niedotrzymania poziomu zasięgu gwarantowanego”. Średni niedobór wyniósł 19 kilometrów. Producent, firma MAN, obiecywał, że autobusy będą w stanie pokonywać 400 kilometrów na jednym ładowaniu. Realne wartości mają być znacznie gorsze i lokować się w przedziale 200-300 kilometrów – nie jesteśmy tylko pewni, jak ten zakres ma się wspomnianego wcześniej średniego niedoboru.
Z nowych pojazdów nie są zadowoleni również kierowcy, którzy narzekają na ich dużą wagę i umiarkowaną przydatność w miejskich warunkach. GAiT usiłuje tłumaczyć dostawcę, że 400 kilometrów dotyczy „optymalnych warunków drogowych i pogodowych”, tym niemniej nałożył 42,5 tysiąca złotych kary na dostawcę elektrobusów. Dziennikarze portalu Trojmiasto.pl usłyszeli nawet nieoficjalnie, że spółka rozważa zwrócenie autobusów producentowi.
Nota od redakcji Elektrowozu: bardzo dobrze. Producent jest zobowiązany prawnie do podania zasięgu według WLTP, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by informował także o wartościach realnych. Sęk w tym, że one wyglądają gorzej niż WLTP.
Nota 2: nie zdziwimy się, jeśli lada chwila okaże się, że wybawieniem dla miasta będą autobusy wodorowe 😉