Amerykańscy dealerzy chyba polubili fakt, że po samochody elektryczne stoi kolejka zainteresowanych, dzięki czemu mogą wyciskać z nich dodatkowy zarobek dochodzący do 30 000 dolarów (równowartość 122 tys. złotych). Zachowanie sieci salonów wzburzyło nawet przedstawicieli producenta, amerykański szef ds. komunikacji sugeruje klientom, żeby szukali innych salonów.
Ford F-150 Lightning z kolejką oczekujących. „Chcesz być pierwszy? Zapłać równowartość 122 tysięcy złotych”
W artykule o salonie Mercedesa, który doliczył sobie 50 000 dolarów „dopasowania rynkowego” do ceny EQS-a napomknęliśmy, że w salonach Forda przy elektrycznym pickupie zdarzają się kwoty dobijające do 30 000 dolarów. Okazuje się, że praktyka ta stała się w Stanach Zjednoczonych plagą, ostrzega przed nią nawet Mark Levine, dyrektor ds. komunikacji produktów w amerykańskim oddziale Forda!
Levine uczula nabywców, żeby uzgadniać cenę samochodu w momencie złożenia zamówienia. I podkreśla, żeby zawrzeć tę kwotę w kontrakcie. Gdy salon nie zechce jej podpisać, gdy nie potwierdzi ceny, dyrektor ds. komunikacji z Forda zachęca do… poszukania innego dealera.
Brzmi to dość paranoicznie, ale trzeba pamiętać, że sieci salonów to byty niezależne od producentów, a to one rządzą amerykańskim rynkiem samochodowym i mają bezpośredni kontakt z klientem. W momencie, gdy Smart zdecydował się przejść na napędy elektryczne, dealerzy praktycznie wyrzucili markę z tamtego rynku masowo rezygnując z jej sprzedawania. Jeśli teraz uda im się zniechęcić do ludzi do elektrycznego F-150 czy Mustanga Mach-E, wygrają bitwę o jak najdłuższe utrzymanie aut spalinowych na rynku.
Pierwszym producentem samochodów, który zdecydował się na otwartą walkę z oligopolem salonów, była Tesla. Z tego względu przedstawiciele sieci blokowali sprzedaż aut tej marki w wielu stanach USA. Pomagało im w tym lokalne prawo, które pochodzi z zeszłego wieku i które zabraniało sprzedaży samochodów bez pośredników (źródło). Ustanowiono je, by wspierać konkurencję na rynku.
Jako ciekawostkę warto dodać, że jednym z takich stanów jest Teksas. Jego władze opowiedziały się po stronie dealerów, tymczasem firma Muska buduje swoją największą na świecie fabrykę właśnie pod Austin, stolicą Teksasu.